Recenzja
Voo Voo - "Samo Voo Voo"
Podziel się na facebooku! Tweetnij!Dziwna sprawa. Niby to stare, dobre Voo Voo, ale jednak to zupełnie nowe i świeże Voo Voo.
Patrząc lewym okiem i słuchającym lewym uchem, dostajemy to, co w Voo Voo zawsze mogło się podobać. Rockowe melodie, z domieszką funku, bluesa, folku, czasem aranżowane bardziej rockandrollowo, a czasem bardziej rock-popowo. W żadnym wypadku mdłe i spłaszczone dla masowej publiki, ale pod każdym względem wpadające w ucho i zapadające w pamięć. Takie też jest Voo Voo na nowej płycie.
Gdy jednak ogarniać "Samo Voo Voo" bardziej prawym uchem i okiem, odkryjemy bagaż nowych doświadczeń i drobnych studyjnych efekcików, za sprawą których muzyka formacji Wojtka Waglewskiego nabrała kolejnego wymiaru. Jest to o tyle piękne i zdumiewające, że z tego prostego, przyjemnego, niebanalnego grania, poza czystą przyjemnością można wyciągnąć masę ironii i aluzji w odniesieniu do świata.
Można na chwilę zamknąć oczy i pozwolić by podziałała wyobraźnia. Wówczas łatwo będzie wyłapać mnóstwo zabawy i improwizacji, na które pozwolili sobie Waglewski, Martusewicz, Żyżelewicz i Pospieszalski.
Kiedyś mieliśmy Kabaret Starszych Panów, cudowną instytucję dostarczającą nam niebanalną, oryginalną i primo - potwornie inteligentną rozrywkę. Teraz mamy Voo Voo i - jak słowo daję - to taki współczesny, rockowy Kabaret Panów w Wieku Średnim. Ja w to wchodzę!