Recenzja

22-07-2009-00:17:55

Antony and the Johnsons - "The Crying Light"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Antony Hegarty nie rozpieszcza swoich fanów. Pod szyldem Antony and the Johnsons nowe płyty wydaje średnio co pięć lat. Album "The Crying Light" ma zadowolić zauroczonych kompozycjami z debiutanckiego krążka i jego następcy "I Am Bird Now". Zadowoli, jeśli zainteresowani nie będą oczekiwać rewolucji.

Sięgający po najnowszy album przedstawiciela współczesnej nowojorskiej bohemy otrzymają zestaw niezbyt długich piosenek z rozdzierającym wokalem. To największa zaleta wydawnictwa. To także podstawowy argument za kupieniem dzieła, dla tych którzy nie mieli okazji usłyszeć Hegarty'ego, a lubią klimat wzruszenia. Ci, co znają jego twórczość nabędą płytę na pewno i być może po jakimś czasie docenią jej zawartość. Jest jednak szansa, że materiał ich całkowicie rozczaruje.

Kompozycjom znajdującym się na "The Crying Light" brakuje prostoty. Aranżacja tytułowego utworu sprawia wrażenie jakby autor desperacko próbował oddać czym mógłby być promień świetlny, gdyby był dźwiękiem. "Her Eyes Are Underneath the Ground", "Another World" i "Daylight and the Sun" niezgrabnie się kończą. Antony wie jak unieść, ale ma problemy z bezkolizyjnym osadzeniem słuchacza na ziemię. Sili się na patos. Zupełnie niepotrzebnie, albowiem "Epilepsy Is Dancing" i "One Dove" potwierdzają jego geniusz, mistrza poruszającej najczulsze struny ceremonii, w której prym wiedzie jego głos. On prowadzi, skupia całkowitą uwagę, podczas gdy instrumenty są jedynie tłem. Tymczasem słuchając zamykającej album kompozycji "Everglade", przyłapujemy się na spekulowaniu w jakiej disneyowskiej produkcji zostanie użyta kompozycja.

Po zapoznaniu się ze znaczną częścią twórczości Antony'ego, zarówno jako gościa Yoko Ono czy Leonarda Cohena lub w wersji disco w ramach projektu Herucles and Love Affair, wierzę, iż w "The Crying Light" wpisana jest pewna konsekwencja. Aby ją dostrzec należy zwalczyć uczucie nudy, które miejscami pojawia się przy odsłuchu. Ostatecznie bowiem piosenki Hegarty'ego świetnie sprzedadzą się na koncertach. Poza tym po raz kolejny artyście udało się oswoić przez słowa i dźwięki koszmary senne oraz uczucie samotności, które nachodzi każdego. I za to wielkie dzięki.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!