Recenzja

23-07-2009-16:55:34

Jordan Rudess - "Notes On A Dream"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Choć Jordan Rudess jest członkiem Dream Theater od 10 lat, wciąż stoi w grupie lekko na uboczu. Pianista znalazł dla siebie wygodne i przestronne miejsce wśród kolegów, często podkreśla jednak, że jego wrażliwość sięga daleko poza wytyczone przez zespół granice. Album "Notes On A Dream", choć złożony głównie z kompozycji Dream Theater, jest widocznym przejawem tego indywidualizmu.

Na płycie znalazło się 12 utworów na fortepian solo. Większość z nich to interpretacje ballad Dream Theater, obranych z rockowej przewidywalności i sprowadzonych do czystszej, a przez to bardziej wzniosłej formy.

- Istnieje... pewien instrument, za pomocą którego muzyka staje się wprawdzie słyszalna, lecz w jakiś na poły niematerialny, niemal abstrakcyjny sposób" - napisał Tomasz Mann w powieści "Doktor Faustus". - A przez to słyszalna w sposób szczególnie odpowiadający jej duchowej naturze, tym instrumentem jest zaś fortepian (...) Fortepian bowiem, prawdę mówiąc, jest bezpośrednim a suwerennym przedstawicielem muzyki w całym jej uduchowieniu.

Ten wdzięczny opis doskonale odzwierciedla rolę, jaką instrument Rudessa gra w odkrywaniu całkiem odmiennej natury dobrze znanych piosenek. Dzięki wirtuozerskim interpretacjom artysty na światło dzienne wydobyta zostaje nieznana dotąd, uniwersalna uroda kompozycji, które z "rockowych ballad" przeradzają się w "piękną muzykę". Melodie utworów "Another Day", "Lifting Shadows Off A Dream" a nawet zahaczającego o banał "The Spirit Carries On" płyną lekko poprzez harmoniczne pochody i, ozdabiane zwiewnymi ornamentami, uwalniają się od utartych schematów. Emocje, które dochodzą do głosu w tych jakże kompletnych, mistrzowskich wykonaniach, wykraczają daleko poza to, co przekazać mogą odległe od poetyckiego geniuszu słowa oryginalnych utworów.

Żal wywołać może jedynie myśl, że "Notes On A Dream" trafi do tak nielicznej publiczności. Twórczość Rudessa znana jest przede wszystkim wśród fanów progresywnego rocka a przecież talent artysty znalazłby z pewnością uznanie pośród miłośników jazzu, muzyki poważnej a także wśród słuchaczy o nieco mniej wyrobionym uchu. Wirtuozeria pianisty jest bowiem nie tyle popisem technicznych umiejętności, co sposobem na złożenie hołdu pierwotnemu pięknu, czytelnemu nawet dla najbardziej upartego lub nieuważnego odbiorcy. Dobrze byłoby, gdyby w czasach powtarzalnej, taśmowo produkowanej piosenki pop służącej jasno określonym celom rynkowym jej nabywcy mogli dowiedzieć się, gdzie tak naprawdę muzyka bierze swój początek.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!