Recenzja

16-08-2009-22:47:56

Twista - "Category F5"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Ciekawe czy Twista kiedykolwiek zaistniałby na światowej scenie, gdyby nie pomoc Kanye Westa przy okazji wydanego w 2004 roku albumu "Kamikaze"? Jeśli tak by się nie stało, fani ominęliby naprawdę bardzo ciekawą postać.

Pochodzący z Chicago 41-latek szczyci się tym, że jest najszybciej rapującym człowiekiem na świecie, trafił z tym nawet do Księgi Rekordów Guinessa. Na całe szczęście jego siódmy studyjny krążek to nie tylko lawina tekstów, które wypluwa z siebie w tempie kałasznikowa, ale zbiór dobrze wyprodukowanych, przebojowych utworów o zróżnicowanej tematyce.

Chociaż wśród kompozytorów nagrań nie znalazły się tak głośne nazwiska, jak na poprzednich płytach Twisty (tam mieliśmy m.in. Pharrella Williamsa, Kanye Westa i R. Kelly'ego), muzyka na "Category F5" prezentuje się całkiem nieźle. Dominują mocne, głęboko sięgające do tradycji hip-hopowego południa produkcje The Legendary Traxstera, ale warto też chwilę dłużej zatrzymać się przy kawałkach StreetRunnera i Toxica. Dobre wrażenie zostawiają po sobie szczególnie "American Gangsta" i "Gotta Get Me One", które nie podbiły co prawda list przebojów niczym "Slow Jamz" w 2004 roku, ale mówiąc krótko - dają radę.

A jak wypada sam Twista? Po raz kolejny zaprezentował swoją wszechstronność, rapując trochę o polityce, trochę o statusie supergwiazdy, trochę o kobietach, a trochę też o zwykłym, codziennym życiu. Stara się wyważyć proporcje pomiędzy stylem i treścią. I znów udało mu się całkiem nieźle.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!