Recenzja

01-09-2009-02:22:41

Neil Young - "Sugar Mountain: Live At Canterbury House 1968"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Kolejna część koncertowych nagrań z bogatego archiwum Neila Younga pokazuje kanadyjskiego artystę od tej najłagodniejszej, akustycznej strony. Dowodzi również, że Neil Young jest wykonawcą potrafiącym doskonale zabawić publiczność.

W listopadzie 1968 roku, gdy już miał na koncie sukcesy jako członek Buffalo Springfield, 22-letni wówczas Neil dał dwa kameralne koncerty w kościele episkopalnym w Ann Arbor, w stanie Michigan. Tylko on, jego śpiew i gitara akustyczna. Plus anegdoty, które wywoływały salwy śmiechu wśród publiczności (ta o pracy w księgarni chyba największe). Wielu postrzega Younga jako osobnika pozostającego trochę z boku, wycofanego, niechętnie wypowiadającego się publicznie. Wtedy równie dobrze sprawdzał się on jako wykonawca, jak i w roli konferansjera.

Kilkanaście wybranych piosenek, z których część powstała jeszcze w czasach przed Buffalo Springfield, jest naprawdę poruszających. Niosą w sobie mnóstwo emocji i energii. Słuchając delikatnego, lekko drżącego głosu Neila, którym wyśpiewuje rozmaite historie, trudno nie być pod wrażeniem. Współcześnie nie ma wielu artystów, którzy byliby w stanie tak nas porazić, tak zawładnąć naszą uwagą, przy wykorzystaniu tak niewielu środków i pozostaniu przy tym tak naturalnymi. To, co mamy na "Sugar Mountain: Live At Canterbury House 1968 to najprostszy, najbardziej podstawowy sposób komunikacji twórcy z odbiorcą, nieskażony przez technologiczne nowinki i dzięki temu niepozbawiony swojej naturalnej magii i mocy. Zostawiono nawet fragmenty, w których Neil stroi gitarę, co w przypadku współczesnych płyt koncertowych raczej nie miałoby prawa się zdarzyć. Ale jeśli wie się cokolwiek o karierze Younga to takie posunięcie dziwić nie może. Wszak zawsze stawiał on na szczerość i naturalność. Jednego i drugiego doświadcza się, słuchając płyty. Można jej słuchać również w wersji DVD audio, a także obejrzeć zwiastun filmowy, zapowiadający potężny archiwalny zestaw artysty, w którym zapewne nie zabraknie takich perełek jak "Sugar Mountain: Live At Canterbury House 1968".

Podziel się na facebooku! Tweetnij!