Recenzja

18-09-2009-01:15:21

Eagles of Death Metal - "Heart On"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Są rozkoszni. Seksowni, rozbrykani i z wąsami (jeden z nich). Ku wielkiej radości milionów (no, z tymi milionami to drobna przesada) Eagles of Death Metal powrócili z nowym albumem.

"Orzełki" wnoszą niebywałą świeżość w świat gitarowych dźwięków. Łączą ostre brzmienia, z rockandrollową energią i rzadko spotykanym poczuciu humoru. Udało się przy dwóch poprzednich płytach i w dużym stopniu także na "Heart On". Wciąż mamy sfuzowne gitary, fenomenalne melodie i falsetowe popisy. Jest do tańca i kuksańca. Dźwięczą tamburyna, a Jesse Hughes z niebywałym przekonaniem śpiewa "I never smile when I tell a lie" (i jak takiego nie kochać?).

Tym razem panowie postanowili jednak czasem wyjść też nieco poza konwencję, stąd mamy również kilka poważnie brzmiących kawałków. Raz bluesowych, innym razem wręcz eksperymentalnych. Wszystko na najwyższym poziomie, zagrane z ikrą, ale chwilami jakby z ich muzyki uleciał gdzieś duch Elvisa, a w jego miejsce pojawili się brodacze z ZZ Top. Czasem brakuje tej beztroskiej frywolności, przynajmniej w bezpośrednim przekazie.

Nie ma jednak co narzekać. Eagles of Death Metal nadal cieszą i bawią. Nie spuścili z tonu, a jedynie pokazali, że potrafią więcej niż można się po nich spodziewać. Zresztą za wyborne finałowe "I'm Your Torpedo" z nerwową linią basu można im wybaczyć wszystko.

P.S. "Heart On" ma jeszcze jedna zaletę. Za sprawą albumu odbyła się trasa, podczas której zespół dał znakomity koncert w warszawskiej Proximie.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!