Recenzja

12-11-2009-01:51:27

Maciej Maleńczuk z zespołem Psychodancing - "Vol 2. Alchemia piosenki"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Po szaleństwach na dansingu do muzyki proponowanej przez wodzireja Maleńczuka, obudzimy się z dużym kacem. A nie jest to miłe uczucie.

Maleńczuk patrzy z okładki z szelmowskim uśmiechem, jakby pytał: "Zobaczymy co wy na to?". Gdybym wybrał się na retrodansing, na którym muzykę grałby Maleńczuk, większość czasu spędziłbym skonfundowany przy stoliku, sącząc mocne trunki. Tylko momentami miałbym ochotę pogłaskać obficie skropiony brylantyną fryz, poprawić kołnierz o długości sporego sztyletu, podciągnąć dżinsy marki "Odra", wychylić dla kurażu kielicha i pognać na parkiet, najchętniej z wyśledzoną wcześniej odpowiednio krągłą panią. Tak czy siak, skończyłoby się sporym kacem, a to nic przyjemnego.

Rozumiem, że "psycho" w nazwie zobowiązuje, ale alchemik Maleńczuk tym razem nie stworzył mikstury, która w całości oczarowałaby słuchacza. Fakt, to artysta wszechstronny. Sprawdza się w piosence ulicznej - znakomicie, bo od niej kiedyś zaczynał na krakowskich ulicach, popie, bluesie, mocnym, mrocznym rocku ("Kolej rzeczy" mógłby znaleźć się na płycie Homo Twist), nie boi się dorzucić gospel, disco, utwory folkowo-biesiadne, poetyckie, dodać szczyptę flamenco, kabaretowej żywiołowości, jazzowego jazgotu. Słowem posługuje się świetnie. Umie poszydzić ze świętoszkowatości, z kolegów muzyków, którzy ciągle narzekają, jak im źle. Ballada czy żywe kompozycje to dla niego żadna nowość. I jedne, i drugie wychodzą mu przekonująco. Problem w tym, że wszystkiego jest tu za dużo. Uszy to nie San Francisco, trawestując Pawła Kukiza. Nawiązanie to nie do końca przypadkowe, bo w "Malowanej piosence" (przeróbce "Malowanej lali" Karin Stanek) znalazł się dialog, kojarzący się z pamiętną "Rodziną słowem silną". Artystyczne wygibasy, o których Maciek mówi przed prawie 10-minutowym medleyem popularnych szlagierów sprzed lat (m.in. Afric Simone, Bee Gees, Paul Anka), chwilami robią wrażenie, chwilami irytują. Kilka autorskich piosenek Maćka jest świetnych, choćby nagradzana "Nie mogę ci wiele dać", "Taka bieda", podobnie parę przeróbek - urocza, niczym z filmu z lat 60. "Jaka to dziewczyna" czy "Skok wzwyż". A propos skoków. Skakać po stylach można, można traktować wszystko jako jaja, szyderę, zgrywę, można testować wytrzymałość słuchacza, ale przesada jest zawsze szkodliwa, bo robi się niestrawnie i na trzeźwo ciężko przez to przebrnąć. No chyba, że o to Maleńczukowi chodziło. Jeśli tak, cel osiągnął, a przemysł gorzelniczy powinien bić przed nim pokłony. On akurat o umiar artysty prosić nie będzie.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!