Recenzja

06-12-2009-04:25:01

Creed - "Full Circle"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Creed nie są z tych, co próbują wymyślić koło. Skoro nie mają odwagi na szukanie nowych rozwiązań, raczą nas tym, co dobrze znamy.

Kwartet odrodził się przy szumie mediów amerykańskich, który nie dziwi, bo pod koniec XX wieku Creed miał USA u stóp. Lukrowana wersja grunge'u w hardrockowym ubranku, popowo chwytliwa i nasycona melancholią rodem z powieści dla nastolatek, robiła furorę. Niewiastom na widok Scotta Stappa serca łopotały jak skrzydła kolibra. Dziś na taką adorację nie ma szans. Nic dwa razy się nie zdarza, a jeśli nawet, to nie tak zachowawczym twórcom.

Nie wątpię w słowa muzyków, że dziś rozumieją się doskonale, a dawne zadry poszły w zapomnienie. Jednak ich obecna chemia nie przekłada się na piosenki, które mogłyby narobić zamieszania podobnego do "Higher", "With Arms Wide Open" czy "My Scarifice". Jest na "Full Circle" dużo solidnego, energetycznego przyzwoitego, melodyjnego rocka i hard rocka, który świetnie, nowocześnie brzmi. Mark Tremonti wymyślił kilka kapitalnych, soczystych, jęczących riffów (np. "Overcome", "Fear"), a Stapp na szczęście nie śpiewa tak często, jak kiedyś z drażniącą manierą à la ugrzeczniony Eddie Vedder, a zdarza mu się naprawdę głośno krzyknąć, o co bym go nie podejrzewał.

Czym byłby Creed bez słodziutkich, łzawych piosenek? Na "Full Circle" jest ich parę, a większość pewnie osuszy gardła niejednemu nieszczęśliwie zakochanemu podlotkowi, ale w pamięci na dłużej nie zostaną. Będą nucić ze świeczkami w oczach "With Arms Wide Open", a nie na przykład "Time". Problem z "Full Circle" jest taki, że większość piosenek zlewa się w jedną całość. Wybija się zdecydowanie utwór tytułowy, w którym jest lekki bluesowy smród dochodzący z Nowego Orleanu. Ładnie głaszcze uszy melodia wokalu w zamykającym "The Song You Sing".

Creed to solidny rockowy zespół, lecz nie z tych, które pozostawiają nas po przesłuchaniu w stanie będącym kompilacją niedowierzania i podziwu. Poruszają się wydeptaną ścieżką, na której nie ma miejsca na eksperymenty czy porywy szaleństwa. Zapewne nagrają jeszcze niejedną dobrą płytę, komercyjnie też sobie poradzą. Nie potrafię jednak uciec od refleksji, że gdyby pod takim albumem, jak "Full Circle" podpisał się zespół mniej znany, mało kto zwróciłby na niego uwagę.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: creed