Recenzja

09-06-2010-20:05:59

Them Crooked Vultures - "Them Crooked Vultures"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

W 2005 roku Dave Grohl ujawnił plany wspólnych nagrań z Joshem Homme'em i Johnem Paulem Jonesem. Mówił, że ich muzyka "nie będzie do niczego". Nie tylko nie jest do niczego, jest absolutnie znakomita.

Kiedy Grohl i Homme przychodzili na świat, Jones miał na koncie niezapomniane utwory z Led Zeppelin. Później nie raz udowadniał, że umie z powodzeniem współpracować z młodszymi muzykami. Ale nigdy tak dobitnie, jak w postaci Them Crooked Vultures.
Od pierwszej sekundy czuć, że panowie nadawali na tych samych falach, ich wyobraźnia krążyła wokół jasnego celu - wycieczki w przeszłość i złożenia hołdu rockowej tradycji ze śladami współczesności. To przypomnienie, że kiedyś nagrywano wspaniałego, pełnego emocji, naturalnie brzmiącego rocka, który trafiał do serc i pamięci fanów, pozostając tam na długie lata. Nie trzeba było studyjnych cudów. Wystarczyło umieć grać oraz mieć dar pisania i aranżowania piosenek. W Them Crooked Vultures zebrali się artyści, którzy potrafią to doskonale, a ich muzyka jest jak orzeźwiający powiew, nie nudzi ani przez chwilę, choć album trwa ponad godzinę. Poddanie się dźwiękom, w których odbijają się echa mistrzów rocka z lat 60. i 70. (w takim "Reptiles" Led Zeppelin z okolic dwójki, trójki), psychodelii, bluesa i stonerowego rzężenia gitar, to rozkosz, której warto zakosztować.

Wyróżnienie konkretnej piosenki to trudne zadanie, bo album jako całość jest doskonały. Świetnie sprawdzają się zarówno oparte na mocnych gitarach "New Fang", tanecznie bujający "Gunman", momentami szybki, wręcz hardrockowy "Elephants", przepiękny "Scumbag Blues" (te klawisze w refrenie!) i ponad siedmiominutowy "Spinning In Daffodils" oraz numer, który wzbudzi dużą ciekawość w Polsce, czyli "Warsaw Or The First Breath You Take After You Give Up". Dominują gitary grające proste riffy i z rzadka solówki, ale panowie zadbali o to, aby dla wytchnienia i kolorytu pojawił się fortepian, mandolina czy przywołujące ducha sprzed 40 lat klawisze. Wszyscy ładnie, melodyjnie śpiewają w chórkach, zadbali też o organiczne brzmienie albumu. W "Bandoliers" Josh używa dolnych rejestrów głosu, co upodabnia go do Marka Lanegana.

Supergrupy nie zawsze nagrywają superpłyty. Them Crooked Vultures nagrali arcydzieło. Sępy rozszarpały niemal całą rockową konkurencję na kawałki (może poza Living Colour). Wierzę, że nie będzie to jednorazowa współpraca. Dla Grohla specjalne podziękowania, bo to on zaprosił Jonesa i Homme'a na swoje urodziny gdzie wszystko się narodziło. Ależ to musiała być impreza!

Podziel się na facebooku! Tweetnij!