Recenzja

31-07-2010-22:25:38

Maciej Maleńczuk z zespołem Psychodancing - "Live"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Ostatni studyjny dansing Maćka Maleńczuka najlepszy nie był. Koncertowo krakowski bard wypada znacznie lepiej. Nieźle się go słucha, a i potańczyć przy jego muzyce można.

Lepiej przeżywać dansing będąc w środku niż oglądając go przez szybę. Nawet jeśli nie poderwiemy tej panny, na którą się czailiśmy, nie wypiliśmy tyle, ile nam się marzyło, to wyprawa i tak zostawi w nas mocny ślad. Maleńczuk też woli być w środku. W studiu najwyraźniej ma za mało przestrzeni, za dużo czasu, za wiele chce wpakować na krążek. To artysta koncertowy, który mając przed sobą publiczność ujawnia to, co w nim najlepsze, potrafi idealnie odbiorcami zawiadywać i wytwarzać odpowiednią atmosferę.

"Live" to prawie dwie godziny muzyki wybranej z koncertów promujących nierówny zestaw "Vol 2. Alchemia piosenki". Artysta podzielił całość na utwory żywsze, zabawowe (część "Psychoparty") i łagodniejsze ("Psychopościel"). Na dwóch krążkach znalazło się miejsce na przeboje Püdelsów, Homo Twist, z solowych wydawnictw artysty, plus wybór kawałków z płyt nagranych z zespołem Psychodancing. Selekcja była udana, bo "Live" nie nudzi. Owszem, czasem można się zżymać słuchając konferansjerki Maćka. Ale raczej trzeba uznać, że w ten sposób, starał się on odtworzyć klimat dansingów sprzed lat. Muzyka zaś spełnia swoją rolę znakomicie. Wokalista także (w "Kolacyji" nieźle sprawdza się jako raper).

Chcemy się wyszaleć na parkiecie? Zostaje włączyć "Psychoparty" i będziemy się bawić przez 55 minut z hakiem, na deser dostając niezły cover "Płonącej stodoły" Niemena. Zmęczyliśmy się, chcemy się poprzytulać w tańcu albo posiedzieć i posączyć trunki? Idealnym podkładem będzie "Psychopościel". Mimo, że żywą zabawę wielce sobie cenię, przyznaję, że Maleńczuk spokojny, tonizujący przemówił do mnie wyjątkowo mocno. Świetnie pasuje do niego latynosko-jazzowy podkład, choćby do świetnego "Absolutnie", starszym odbiorcom znanego z serialu "Droga" z Wiesławem Gołasem. Ciekawa jest interpretacja Püdelsowskiej "Dawnej dziewczyny" z fortepianowym solo na dość dynamicznym podkładzie perkusyjnym. Fajna, przypominająca z początku "House Of The Rising Sun" w wersji Animalsów, przeróbka "Wakacji z blondynką", kiedyś śpiewana przez niezapomnianego Jonasza Koftę.

Coverów Maciek zawarł więcej i trzeba mu przyznać, że dopasował je idealnie do występów i do pozostałych kompozycji z setlisty. Na dansingu do takiego podkładu chyba każdy będzie się bawił dobrze. I nie ma znaczenia, kto prosi kogo. Byleby zespół za wcześnie nie wpadł pod stół.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!