Recenzja

07-08-2010-13:15:01

Peter Gabriel - "Scratch My Back"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Tak nastrojowego Petera Gabriela, do tego w cudzym repertuarze, jeszcze nie słyszeliśmy. Płyta chwilami urzekająco piękna, czasami nudnawa.

Peter zinterpretował piosenki tych, którzy jak on są legendami (David Bowie, Neil Young, Paul Simon, Talking Heads) oraz młodszego pokolenia (np. Radiohead, Arcade Fire, Elbow). Brzmienie całości nadała producencka legenda, Bob Ezrin (m.in. Pink Floyd). Aranżacje przygotował John Metcalfe, który wcześniej oddał talent na usługi Morrisseya czy Blur. Należą mu się słowa uznania. Aranże są skromne i ładne. Nie ma rockowego instrumentarium. Dominują fortepian, smyczki i instrumenty dęte. Peter często śpiewa do delikatnego fortepianowego podkładu, czasami wzbogaconego o powoli wyłaniające się z tła skrzypce, wiolonczelę, dęciaki.

Utwory suną wolno, są smutne, melancholijne, nostalgiczne, usypiające wręcz. Gabriel operuje głównie spokojnym głosem, czasem niemal łamiącym się (niezbyt przekonująca wersja "Street Spirit (Fade Out)" Radiohead), cichutko piszczącym ("Philadelphia" Neila Younga), szeptem, z rzadka śpiewa mocniej i wyżej (udana wersja "Heroes" Bowiego).

Chwilami muzyka przypomina podkład do filmowej baśni, czasami nasuwa skojarzenia z soundtrackiem do "Requiem dla snu", gdy mocniej i gęściej grają smyczki (świetny, pełny orkiestrowego rozmachu "Mirrorball" z repertuaru Elbow i bardziej stonowany "My Body Is A Cage" Arcade Fire). Interpretacja "The Book Of Love" z dorobku The Magnetic Fields to jakby ballada wyjęta z jednej z autorskich płyt Petera. Piosenkę ładnie ubarwia żeński głos (czyżby córka Melanie?). Są fragmenty, gdy Peter najpierw ładnie, subtelnie uspokaja, a potem pobudza mocnym wokalem przy wsparciu narastających smyczków (znakomite "The Power Of The Heart" Lou Reeda), by pod koniec znów nas wyciszyć. Nie w każdym przypadku udało się tak dobrze. Nie przekonują "The Boy In The Bubble" Paula Simona, "Flume" Bon Iver i "Listening Wind" Talking Heads. Nie jest to płyta równa, ale ciekawa, warta odkrywania, długiego smakowania. Peterowi udało się to, co innym mierzącym się z cudzym repertuarem udaje się rzadko - sprawił, że mamy wrażenie, iż słuchamy jego piosenek, zostawił w nich swój wyjątkowy ślad.

Artyści pokroju Gabriela mogą robić co chcą i jak chcą. Czasami od razu trafiają w gusta milionów, innym razem ich dzieła z pasją zgłębiają tylko zagorzali fani i koneserzy muzyki wyrafinowanej, wysmakowanej, pełnej prawdziwych emocji. "Scratch My Back" to ten drugi przypadek. To także ciekawostka we wspaniałym dorobku Petera, który niebawem skończy 60 lat. Pozostaje czekać na w pełni autorskie dzieło oraz rewanż artystów, których kompozycje artysta zinterpretował, bo rzekomo takowy ma być. Ciekawe, co wybiorą z dorobku Petera i jak to przedstawią?

Podziel się na facebooku! Tweetnij!