Recenzja

13-08-2010-13:10:02

Incognito - "Transatlantic R.P.M."

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Incognito od ponad trzydziestu lat dostarczają nam soulowo-funkowe granie, które stało się fundamentem popularnego w latach 90. nurtu acid jazz. Lata lecą, trendy się zmieniają, ale ich muzyka wciąż zachwyca i zasługuje na wysokie oceny.

Jean-Paul "Bluey" Maunick, będący od początku liderem brytyjskiej grupy, nie przykłada raczej wagi do tego, co dominuje na listach przebojów. Jest do bólu konsekwentny w realizowaniu własnej muzycznej wizji i za to wielkie brawa. Już w otwierającym krążek, niezwykle przyjemnym, letnim "Lowdown" mamy wokalny popis wielkiej Chaki Khan oraz włoskiego twórcy smooth jazzowego Mario Biondiego. Początek albumu jest zdecydowanie imprezowy, dopiero "Line In The Sand" z Leonem Ware'em wprowadza trochę uspokojenia i wytchnienia. W następnym nagraniu "Gotta" słyszymy Ursulę Rucker, co za tym idzie tym razem bardziej skupiamy się na tekście piosenki. Od "The Song", w którym mamy raz jeszcze Chakę, wracamy do imprezowego nastroju. I tak, z małymi przerwami, aż do końca.

Co decyduje o jakości materiału? W głównej mierze oczywiście warstwa muzyczna. Pięknie wykorzystane instrumenty smyczkowe, klimatyczne organy Rhodes, przechodzący po plecach bas. Incognito raz uciekają w bardziej jazzowe rejony, po chwili stawiają na funk, a nawet disco znane z parkietów lat 70., a to wszystko ze smakiem, wyczuciem, bez żadnego plastiku.

Premiera "Transatlantic R.P.M." nie mogła mieć chyba miejsca w lepszym czasie. Wciąż jest świetny klimat do całonocnych imprez na powietrzu, wciąż towarzyszy nam słońce, którego nie brakuje również na tej płycie. Bardzo dobrej płycie.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: incognito