Recenzja

22-08-2010-23:36:51

Isobel Campbell & Mark Lanegan - "Hawk"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Stare dobre artystyczne małżeństwo dalekie jest od kryzysów. Właśnie wydało na świat trzeciego udanego potomka.

Prześliczne jest zestawienie delikatnego, zwiewnego głosu Isobel, czasem ocierającego się o szept, z uroczo chropowatym barytonem Lanegana. Szkotka jest niczym nowe wcielenie Nancy Sinatry, zaś Amerykanin śpiewa jakby był Frankiem Sinatrą czy Deanem Martinem sceny alternatywnej, operującym głównie w zadymionych barach. Choć zdarza mu się przypomnieć nam, że jego korzenie są zapuszczone w graniu rockowym i bluesowym. Rozbuchany, tytułowy "Hawk" z sekcją dętą mógłby znaleźć się na płycie Toma Waitsa, a dynamiczny, śpiewany w duecie "Get Behind Me" dość mocno zalatuje Stonesami.

Isobell i Mark kochają folk, i country, i głównie tą miłością dzielą się z nami na wspólnych płytach. W dwóch piosenkach wspiera ich folkowy artysta Willy Mason. Z rzadka pobrzmiewają też echa soulu i gospel. "Hawk" to przede wszystkim spokojnie płynące i miłe dla ucha akustyczne piosenki, śpiewane przez nią (np. ballada "To Hell & Back Again"), przez niego ("Lately", ze wsparciem kobiecego chórku) lub razem. Kojącą, kołyszącą słodycz artyści burzą tylko w paru momentach, by zaraz powrócić do głównego, refleksyjnego nurtu. Niektóre piosenki, zwłaszcza śpiewane przez Campbell, brzmią tak, jakby zostały napisane na potrzeby westernu albo filmu drogi sprzed wielu lat ("Sunrise"), bądź wycięto je z radiowej playlisty z lat 50. lub 60. Mają specyficzny pogłos i klimat. To zasługa Szkotki, która napisała i zaaranżowała (skromnie i zgrabnie) większość utworów oraz zajęła się produkcją. Wyszła płyta piękna. Dałbym wiele, by zobaczyć, jak Isobel i Mark śpiewają ten materiał na żywo.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!