Recenzja

05-12-2010-20:20:31

Tryp - "Kochanówka"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Muzyk czasem potrzebuje ujścia dla wariackich emocji, na które nie ma miejsca w macierzystym zespole. Bywa, że dzięki temu powstają tak ciekawe grupy, jak łódzki Tryp.

Odniesienie do wariactwa jest na miejscu z paru powodów. Tytuł krążka nagranego przez Kubę Wandachowicza (Cool Kids Of Death), Marcina Pryta, Pawła Cieślaka (obaj19 Wiosen) i Roberta Tutę (Agressiva 69) to popularna nazwa łódzkiego szpitala psychiatrycznego. Wariacka jest muzyka - dudniąca, z mnóstwem klawiszowych hałasów, jakby popsuto kilka starych radiostacji lub odbiorników radiowych i nagrano wydawane przez nie dźwięki. Do tego dochodzą proste melodyjki grane na syntezatorach z lat 80., głównie agresywny, punkowy wokal Pryta oraz momentami ascetycznie, momentami ostro grająca gitara. Wariackie są też teksty Marcina. Nierzadko można pomyśleć, że są to wyznania szaleńca. Frapujące, szokujące, krzyczane, deklamowane, wzmocnione różnymi samplami.

Jest w tym garażowo brzmiącym graniu szczera moc i ogromna pasja. Przez to muzyka jest niesamowicie intensywna, przytłaczająca, wciągająca, chwilami tajemnicza i niepokojąca. Tryp sklasyfikować ciężko. Czerpie z różnych gatunków i miesza je umiejętnie. Jest w nim coś dla fanów Joy Division (doskonała "Wędrówka ludów"), industrialnych hałasów à la wczesne Swans i Skinny Puppy, minimalistyczna, oldschoolowa elektronika.

Dawno nie było w Polsce płyty tak odważnej, bezkompromisowej, idącej pod prąd. Mam nadzieję, że Tryp przetrwa, a jego modus operandi się nie zmieni. Potrzeba nam takich twórczych wariatów, którzy są z zupełnie innej bajki niż cała reszta.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: tryp