Recenzja

11-03-2011-17:00:38

Funeral For A Friend - "Welcome Home Armageddon"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Piłujące gitary, solidne, ekspresyjne darcie mordy i czasem jakiś łagodny zaśpiew. Niby wszystko po staremu, podręcznikowo, a jednak nie. Gdzieś pod typowym Funeral For A Friend, skrywa się zaskakująca dla Walijczyków różnorodność i melodie.

Tak, proszę państwa, melodie. Silne, porywające, wiedzione ładnie prowadzonym wokalem (tak, ładnie). Zespół nie boi się popowych zagrywek i bardzo dobrze. Piosenkowe konstrukcje przykrywa najczęściej grubą warstwą gitarowego zgiełku. Panowie nie stronią jednak od amerykańsko-punkowych, bardzo pozytywnych patentów ("Sixteen", numer tytułowy). Zza oceanu, szczególnie z południowych stanów, zaczerpnęli ponadto odrobinę grząskiego groove'u. Nie są to może bagienne pomruki, ale w takim "Aftertaste" gitara wspaniale burczy w dolnych rejestrach. Oczywiście nadal mamy też klasyczne, heavymetalowe zacięcie oparte na karuzelowych rytmach ("Spinning Over the Island") oraz niemałą dawkę rockowego dramatyzmu i nieco postmetalowej poetyki. Płeć piękną na pewno ucieszą natomiast balladowo-rozkrzyczane "Owls (Are Watching) i balladowo-rozśpiewane "Medicated".

Pozornie może wydać się tego za dużo jak na jedną płytę, brytyjska formacja zdołała jednak zebrać wszystko w spójny, agresywny materiał. Materiał, z którego bije energia i testosteron. Co tu dużo gadać. To kawał świetnie brzmiącej, chwytliwej, wysokooktanowej muzyki.

Jeśli ktoś poszukuje soundtracku do wiosennego joggingu czy ostrzejszej jazdy na rowerze "Welcome Home Armageddon" nada się idealnie.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!