Recenzja

19-04-2011-22:08:40

Panic! at the Disco - "Vices & Virtues"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Ja wiem, że śpiewają histerycznie, mają tendencję do egzaltacji i przesady we wszystkim. Co jednak z tego, kiedy piszą fantastyczne piosenki z jeszcze bardziej fantastycznymi refrenami.

Jak można było przypuszczać, trzecia pozycja w dorobku Panic! At The Discoma się nijak do poprzednich. I nie ma to związku z uszczupleniem składu o... połowę (zespół opuścili gitarzysta Ryan Ross i basista Jon Walker). W tym bowiem urok Amerykanów, że jak mało która kapela potrafią zaskakiwać. Panowie Spencer Smith i Brendon Urie tym razem kupili stare syntezatory i choć podobno słuchali głównie "The Suburbs" Arcade Fire, po brzmieniu "Vices & Virtues" stawiałabym raczej na coś repertuaru The Killers, czasem może Muse. Pod względem energii nowy album bardziej przypomina napędzany kalifornijskim punkiem debiut, niż kłaniający się latom 60., mocno akustyczny "Pretty. Odd.", niemniej to i tak zupełnie inna bajka.

Jak to bywa z tym zespołem, poszczególne piosenki wypakowane są niespodziankami (mariachi? proszę bardzo, zagrywki rodem ze Wschodu? jak najbardziej, stadionowe "oOoOoO"? włączcie "Ready To Go (Get Me Out Of My Mind)") i dziwnymi wtrętami stylistycznymi (jest synthpop, soft rock, a nawet latino). Jest fajny iście barokowy bałagan, karkołomne zmiany tempa, odrobina zadęcia, szczypta epickości (no dobra, czasem garść) i całe mnóstwo popu. Wspólny mianownik, oczywiście nie wszystkich numerów, to bogato użyte klawisze zderzone z gitarowymi riffami i melodie, ach te melodie. Przebojowe, chwytliwe, porywające ("Hurricane" rządzi!).

Panic! At The Disco pokazali, że nawet we dwóch nie stracili tej wspaniałej zdolności pisania przebogatych, ale nieprzekombinowanych i urzekająco lekkich, z miejsca wpadających w ucho piosenek.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!