Recenzja

29-04-2011-21:50:24

Mirrors - "Lights And Offerings"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Pamięć o osiągnięciach rodziców trwa także dzięki ich dzieciom. Szkoda tylko, że czasem pociechy za mocno podpierają się ich dokonaniami zamiast postawić na oryginalne pomysły.

Kim są rodzice debiutującej angielskiej formacji? Jest ich sporo. To pionierzy grania synthpopowego - OMD, Human League, wczesny Depeche Mode, Ultravox z Johnem Foxxem, Gary Numan. Dodajmy paru wujków i ciocie, chociażby Visage, Pet Shop Boys z początkowego okresu, pochodzących z Niemiec dziadków - Kraftwerk, Tangerine Dream, i portret rodzinny robi się okazały. Do rodzeństwa dopiszmy koniecznie Hurts, na których punkcie zapanowała w związku koncertami w Polsce niepojęta histeria.

Mirrors mają słabość do upopowionej elektroniki i synthpopowych klasyków. Sami nazywają to, co tworzą popem noir albo elektronicznym soulem. Potrafią pisać melodyjne piosenki, w których jednakże brakuje magicznego haczyka, czegoś co przytrzyma na dłużej. Są zbyt przewidywalne i monotonne. Wokalista nazywa się James "Noo" New. Nazwisko Anglika tłumaczy się "nowy". Pod względem wokalnym niczego nowego facet nie wymyśla. Przeciwnie, jego maniera za mocno przywołuje na myśl Andy'ego McCluskeya z OMD.

Z dziesięciu piosenek da się wyróżnić "Hide And Seek", taneczne "Into The Heart" oraz "Searching In The Wilderness". Ciekawe, ilustracyjne, elektroniczne pejzaże są w ukrytej części po zamykającym "Secrets". Miarowe, oszczędne, surowe, zamknięte w niepokojącym, chłodnym klimacie. Plus to także znakomite brzmienie, na które niemały wpływ miało z pewnością to, że Mirrors korzystają z vintage'owych analogowych syntezatorów, które potrafią dać duszę sztucznym dźwiękom, jeśli trafią w odpowiednie ręce.

Mirrors z pewnością umieją ładnie oddawać hołd. Ważniejsze jest jednak, by demonstrowali samych siebie niż miłość do innych. Talent mają, trzeba go tylko odpowiednio wykorzystać.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: mirrors