Recenzja

03-06-2011-16:50:43

Quincy Jones - "Q: Soul Bossa Nostra"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Początkowo miał to być tribute album z piosenkami autorstwa Quincy'ego Jonsa, które młodzi twórcy postanowili wykonać na nowo, na swój sposób. Ostatecznie Jones postanowił włączyć się do produkcji i firmować wydawnictwo jako własne. Okrutny błąd.

Zamiast muzycznego święta mamy zakalec. Na 15 nagrań warta zapamiętania i godna mistrza Quincy'ego jest niespełna połowa. Spodoba się rozpoczynające materiał "Ironside", ale głównie dlatego, że niewiele w nim ingerencji w stosunku do oryginału. Miło słucha się wokalnych popisów gwiazd soulu i R&B - Johna Legenda i Jennifer Hudson. Jak zawsze dał radę Q-Tip, a że do pomocy miał Mary J. Blige oraz Alfredo Rodrigueza, "Betcha Wouldn't Hurt Me" prezentuje się okazale. Dobrze spisała się Amy Winehouse w "It's My Party", ale to dziwić nie może. Głos ciągle ma wspaniały, a w klimacie czarnych brzmień sprzed kilkudziesięciu lat zawsze czuła się jak ryba w wodzie. No i z plusów to by było na tyle. W dodatku to, że wymienione nagrania słucha się bez problemu, nie znaczy niestety, że porywają. No bo nie porywają. Miło sprawdzają się w tle i tyle.

Co do reszty, jest naprawdę kiepsko. Akon irytuje, Ludacris z Naturally 7 wypadli mdło, bezpłciowo niczym Kenny G podczas obiadku u Billa Clintona. T-Pain i Robin Thicke zepsuli niemiłosiernie przepiękne "P.Y.T.", a Snoop Dogg nie oczarowuje w "Get The Funk Out Of My Face". O pozostałych nagraniach nie ma za bardzo co napisać.

Tak naprawdę w "Q Soul Bossa Nostra" dostrzegam tylko jeden plus. Być może młodzi słuchacze dzięki temu zestawowi coverów sięgną po oryginały.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!