Recenzja

09-06-2011-18:31:15

Sons & Daughters - "Mirror Mirror"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Jeśli lubicie płyty ciut bardziej wymagające, w których bardziej niż melodie liczy się klimat i chemia "Mirror Mirror" jest dla was.

Sons & Daughters dali się poznać jako kipiąca garażową energia kapela. Zespół grający rozpędzone, hałaśliwe piosenki. Ich poprzednia płyta "This Gift" eksplodowała tuż po włączeniu i z miejsca porywała pełną zgiełku siłą. Tymczasem pierwszy utwór na "Mirror Mirror" od razu mówi nam, że tamtej grupy już nie ma. "Silver Spell" zaczyna się głuchym rytmem, niepokojącą elektroniką i wyraźnie wyeksponowanymi wokalami. To właśnie pierwsza rzecz, jaka zwraca uwagę. Głosy nie są kolejnym robiącym hałas instrumentem, to nie tylko dodający drapieżności element aranżacji. Tym razem mają one znacznie większą rolę, cały materiał oparty jest bowiem na damsko-męskiej dynamice, swoistej muzycznej rozmowie Scotta Patersona i Adele Bethel. Miejsce rockowo-punkowych petard zastąpiły kompozycje bardziej rozlane, surowe brzmieniowo, wciąż w pewien sposób garażowe, ale nierzadko mroczne. Podczas gdy wcześniej można było znaleźć podobieństwa z The White Stripes, tym razem Szkotom zdecydowanie bliżej do The Dead Weather. Nie brakuje leniwego pustynnego klimatu, odrobiny psychodelii, ale i genialnie rozpędzającej się motoryki (znakomite "Rose Red"). "Ink Free" to kapitalnie rozedrgany, podskórnie nerwowy numer, nabierający siły z każdą sekundą, a "The Model" urzeka melodią skontrastowaną z szorstkimi gitarami.

"Mirror Mirror" nie jest albumem, który wpada do głowy, pochłaniając nas bez reszty. To muzyka, której trzeba poświęcić nieco skupienia, by się przebiła, przewierciła, przegryzła do naszego systemu. Jeśli jednak damy Sons & Daughters nieco czasu, bez wątpienia docenimy fantastyczne metaliczne gitary, pulsujący, ciężki bas i niesamowity klimat.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!