Recenzja

11-08-2011-11:15:46

Big Talk - "Big Talk"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Płyta "Big Talk", którą stworzył bębniarz The Killers, Ronnie Vannucci Jr., z pomocą Taylora Milne'a jest bardzo zgrabna i... równie nijaka.

Przyznam, że mam problem z tym albumem. Niby nie ma się czego czepiać. Melodie ładne? Są. Wyważone, przyjazne brzmienie? Takoż. Fajny klimacik? Się pojawia. Czasem pachnie The Killers, a jeszcze częściej Tomem Petty. Tu i ówdzie słuchać też echa The Beatles czy The Rolling Stones. Mamy gładkie, ale nie kiczowate syntezatory harcujące z indie-gitarami, a dla kontrastu akustyczne zagrywki. Bywa głośno, hałaśliwie i bywa subtelnie. Trochę folku, pustynnej atmosfery, albo rockowego pazura. Bez zadęcia, przesady, robienia czegoś na siłę. Bo choć niektóre aranże przypominają dokonania macierzystej kapeli perkusisty, nie próbuje z kolegą mierzyć się z ich wielkością. Wszystkie piosenki cechuje wdzięk, lekkość i pewna bardzo fajna nienachalność. No i co z tego?

"Big Talk" wpada jednym uchem i wypada drugim. Może refren "Under Water" zostanie w głowie na dłużej, większość piosenek rozmywa się jednak w okamgnieniu. I trochę
szkoda, bo w teorii wszystko powinno być wspaniale. To powinna być płyta, która uzależnia, która jest tak prosta i zwyczajna, że łatwo się w niej zakochać, której będziemy słuchać zawsze, gdy nie mamy pomysłu, co włączyć. Tymczasem raczej wróżę temu wydawnictwu otchłań zapomnienia.

Powtórzę, trudno się czepiać, zabrakło jednak jakiejś iskry, która rozpaliłaby serca.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: big talk