Recenzja

16-12-2011-20:51:57

Anthony Hamilton - "Back to Love"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Dobrze, że wciąż na scenie soulowej są artyści, którzy nie poddają się modom i nagrywają muzykę pozbawioną plastiku. Anthony Hamilton to świetny przykład takiego twórcy.

40-letni muzyk od lat zalicza się do ścisłej czołówki męskiego soulu, ale nie przełożyło się to na wielką popularnością poza Stanami Zjednoczonymi. Większość słuchaczy czarnej muzyki kojarzy go raczej z gościnnych występów na płytach gwiazd hip-hopu (Twisty czy Jadakissa) aniżeli z czterech autorskich wydawnictw. Czy "Back to Love" ma szansę odwrócić tę tendencję? Raczej nie, bo nie jest to ani najlepsza płyta w dorobku Hamiltona, ani wydawnictwo o dużym potencjale komercyjnym. Artysta postawił za to na spójny, klasyczny klimat soulu i R&B żywcem przeniesiony z lat 90. Spory wpływ na to miał dobór współpracowników. Babyface pomógł m.in. w "Woo" czy świetnym "Mad", który jest w pewnym stopniu hołdem dla Billa Withersa. Gdyby na siłę szukać tu przeboju, wskazałbym rzecz jasna na wykonane z Keri Hilson "Never Let Go". Nagranie to za sprawą nowoczesnego bitu trochę nie pasuje do reszty, ale z drugiej strony w niczym też nie przeszkadza, ot taki wypełniacz. Warto na dłużej zatrzymać się przy doskonałym nagraniu tytułowym oraz uduchowionym, interesującym od strony tekstowej "Pray For Me". Należy zwrócić uwagę na to, że Hamilton jest nie tylko autorem tekstów, ale również producentem części materiału. Dlatego "Back to Love" to materiał szczery i doskonale wyrażający jego podejście do muzyki. Świata nie zmieni, ale zapewni bardzo przyjemne tło do rozmowy z bliską osobą czy randki w sypialni.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!