Recenzja

08-01-2012-18:46:04

The Horrors - "Skying"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

The Horrors już raz dokonali stylistycznej wolty. Tym razem może nie jest to obrót o 180 stopni, "Skying" z pewnością nie jest jednak płynnym przejściem od "Primary Colours".

Shoegaze'owe przestery ustąpiły miejsca bardziej klarownie brzmiącym gitarom, a gotycki klimat zmienił się w nieco bardziej rozmarzoną atmosferę, którą potęgują coraz piękniejsze zaśpiewy Faris Badwana. To tak pokrótce.

Wszyscy już wiemy, że moda na lata 80. trwa dłużej niż sama dekada i to sporo dłużej. I kiedy zdawać by się mogło, że syntezatory i synthpopowe patenty wyeksploatowano na wszystkie możliwe sposoby, pojawia się trzeci longplay The Horrors. Anglicy skradli plastikowe dźwięki sprzed trzydziestu lat ubierając je szczelnie w poszarpane, rockowe stroje. Innymi słowy, gładka elektronika fantastycznie miesza się tu z ostrym, gitarowym graniem. Dźwięczne plamy przywodzą skojarzenia z The Cure, sporo tu jednak mocnych, rytmicznych piosnek w stylu zadziornego Billy'ego Idola czy mocniejszych numerów Simple Minds. Mogą pojawić się skojarzenia z popową erą Davida Bowiego, dekadencji a la wczesne Suede, a także nieco wątków niczym z najlepszych wydawnictw 4AD. Panowie nie boję się jednak iście wściekłych numerów (finał epicko-transowego "Moving Further Away") czy burzliwego flirtu z dęciakami ("Endless Blue", "Wild Eyed"). Tradycyjnie już, w sobie znanym stylu mieszają te wszystkie wpływy i naleciałości, tworząc własną jakość.

Na "Skying" jest bardziej lirycznie, wręcz romantycznie, ale nadal z pazurem, hałaśliwie i wciąż bezkompromisowo.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!