Recenzja

09-01-2012-23:51:53

Dead Man Funk - "Instrumental Album Vol. 1"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

To prawdopodobnie najbardziej tajemniczy, enigmatyczny projekt w polskim hip-hopie ostatnich lat. Wydawca płyty zdradził jedynie, że za Dead Man Funk stoją producent oraz DJ.

Czyli nie wiemy tak naprawdę nic. Żadnych zdjęć, materiałów pomocniczych ani nawet tracklisty! Gdyby nie to, że w jednym z kawałków użyto fragment z twórczości Fisza, nie byłoby nawet pewności, czy za muzyką stoją rodzimi twórcy. Na 40-minutowy "Instrumental Album Vol.1" składają się aż 44. krótkie nagrania. Żadnego rapu, żadnych wokali, tylko i wyłącznie surowe bity oraz tłuste skrecze i cuty. Dominują dość klasyczne, przywodzące na myśl produkcje nowojorskie z czasów złotej ery hip-hopu produkcje. Oparte w głównej mierze o doskonałą, mocną perkusję i krótkie, doskonale wyselekcjonowane sample. Słucha się tego wyśmienicie, bo - i piszę to z pełnym przekonaniem - pod takim wydawnictwem mogliby się podpisać Madlib, Peanut Butterwolf czy ś.p. J Dilla. Powiem więcej, "Instrumental Album Vol.1" wypada w całokształcie chyba lepiej niż osławione "Donuts" tego ostatniego, bo nie ma na wydawnictwie ani chwili przestoju, choćby fragmentu, gdy wysoki poziom spada, a temperatura się obniża. Mocny jest początek (pierwsze 6-7 minut) wrażenie robi też atmosferyczny, gęsty środek (ok. 20 - 26 minuta). Potem jest jeszcze przypominający instrumentale Dilated Peoples koniec, okraszony naprawdę rewelacyjnymi skreczami i... I zaczyna się ból głowy. Bo też naturalne jest, że człowiek chciałby wiedzieć, kto za wszystkim stoi. Kto pokusił się o płytę, do której chce się wracać, słuchać z zapartym tchem raz po raz? Gdybym musiał strzelać, postawiłbym na duet O.S.T.R. - DJ Haem. I coś mi się zdaje, że nie byłby to strzał chybiony.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!