Recenzja

30-01-2012-20:23:18

Brian Eno with Rick Holland - "Drums Between The Bells"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Mistrz eleganckich elektronicznych pejzaży i dźwiękowych eksperymentów nie pozwala o sobie na zbyt długo zapomnieć. Powraca po niespełna roku. Do tego z polskim akcentem!

Eno ma wybitny dar do ilustrowania dźwiękami, co udowodnił wiele razy. Nie znam poezji Ricka Hollanda, lecz gdybym miał wysnuć co do niej wnioski na podstawie kompozycji Briana stwierdziłbym, że jest w niej tajemnica, melancholia, dekadencja w stylu retro, staranie dobrane, mocne słowa i bezlitosny chłód. Album wydała wytwórnia Warp, co pozwala jakoś zobrazować sobie zawartość krążka, mając na uwadze jej katalog. Jest dużo minimalistycznej, przestrzennej i łagodnej elektroniki, ambientowej i zanurzonej raczej w ciemniejszych barwach, przyciągającej słuchacza jak magnes. Numer "Breath Of Crows" sprawia wrażenie, jakby napisano go dla Brendana Perry'ego. Zarówno pod względem klimatu, jak i wokalu. Podobnie można napisać o nieco kościelnym "Cloud 4".

Brian Eno to artysta nie dający się łatwo wpasować w schemat. Ucieka od banalnych szufladek. Stąd na płycie jest nieco jazzowo i bluesowo, z mocną perkusją i gitarą ("Bless This Space"), subtelnie balladowo i ze smyczkami (prześliczna "Pour It Out") oraz odhumanizowane, industrialne, zgrzytające fragmenty, których nie powstydziłyby się kapele a la Frontline Assembly, zmieszane z… dęciakami ("Sounds Alien"). "Glitch" to w pierwszej części hołd dla mistrzów z Kraftwerk (druga to bardziej współczesne elektroniczne granie). Przeważa słowo mówione nad śpiewanym. I tu mamy polski akcent - jedną z osób, które recytują wiersze Hollanda jest nasza rodaczka, Grażyna Goworek. Wypada się bardzo cieszyć, że mamy swój wkład w tak świetną płytę tak wybitnego artysty.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: brian eno