Recenzja

02-04-2012-17:21:06

blink-182 - "Neighborhoods"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Reaktywacje, pomijając te czysto koncertowe, rzadko się udają. Większość zespołów albo za wszelką cenę próbuje grać jak za młodu, co daje żałosne rezultaty, albo zmienia się w zupełnie inną, nie tak fajną kapelę. Większość, ale nie blink-182

Patrzę na aktualne zdjęcie Amerykanów i widzę jednocześnie młodych chłopaków i facetów pod czterdziestkę. Travis Barker w ciągu ostatnich lat swoje przeżył, nawet dosłownie, i to od razu rzuca się w oczy. Nie żeby zaraz zmarszczki, ale jest w jego twarzy coś mówiącego "facet po przejściach". U Marka Hoppusa powiększyły się natomiast zakola, a Tom DeLonge nabrał ciut tatusiowatego wyglądu. Panowie wciąż mają jednak w oczach młodzieńczy błysk, czy w przypadku bębniarza iskierkę szaleństwa. Tak jak wyglądają, tak mniej więcej prezentuje się ich najnowsza płyta. Młodość idzie w parze z dojrzałością.

"Neighborhoods" to kapitalny, absolutnie wyjątkowy album. Nie dlatego, że fajnie brzmi, że jest dużo chwytliwych melodii, zgrabnych refrenów, punkowej nonszalancji i rockowej siły. Choć to wszystko prawda. Trio zdołało zrobić coś, co udaje się niewielu - zestarzeć się z klasą i pozostać sobą. Chłopcy w niebywały sposób pogodzili przeszłość z teraźniejszością. Utwory nie są tak szczeniacko-gówniarskie jak u progu ich kariery, wciąż jednak zawadiackie, trochę jajcarskie, pozornie bardzo proste i przesycone Kalifornią. Z drugiej strony jest w tej muzyce sporo ambicji, odważnych rozwiązań, które zespół zapoczątkował na poprzednim, imiennym krążku.

Mamy figlarne ejtisowe klawisze ("Ghost on the Dance Floor", "This Is Home"), metaliczną gitarę a la The Cure ("Snake Charmer") i szlajające tamburyno ("MH 4.18.2011"). Generalnie dużo się dzieje pod względem produkcji i aranżacji. Zresztą nie tylko. Same kompozycje to dopiero jest jazda. Zmiany tempa, jakieś strukturalne wygibasy, niespodziewane przejścia, syntezatorowe pasaże, gitarowe szarże, a wszystko poskładane tak, że koniec końców wychodzi z tego popowa piosenka tryskająca energią niczym dorodna pomarańcza sokiem. Najlepsze jest natomiast to, że całość wydaje się spójna, przemyślana, a jednocześnie bardzo niewymuszona, lekka i świeża. Chyba jeszcze tylko Beastie Boys potrafią po latach grać tak na luzie.

Panowie mieli rację, że longplay powinien spodobać się zarówno starym fanom, jak i tym nowym. "Neighborhoods" to bowiem taka stara-nowa płyta. Bardzo dobra płyta.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: blink-182