Recenzja

27-04-2012-08:51:08

Clark - "Iradelphic"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Nie sugerujcie się okładką - najnowsze dzieło Chrisa Clarka dla wytwórni Warp ma w sobie więcej wiosennych barw niż mroku.

Nie wiem, co powiedzą na temat krążka "Iradelphic" starzy miłośnicy Warp Records i wcześniejszych propozycji Clarka, ale swoją nową muzyką brytyjski producent powinien z łatwością zdobyć serca kolejnych słuchaczy. To, że brzmi na kolejnym albumie w stylu Four Tet, to tylko jeden z argumentów. Chris zdecydowanie rozświetlił brzmienie swoich produkcji, a nawet dodał im sporo bajkowego uroku oraz romantyzmu - między innymi za sprawą gościnnych występów Martiny Topley-Bird, która zarówno w kołyszącej pioseneczce "Open", jak i bardziej triphopowym "Secret", czyni z muzyki Clarka propozycję godną wręcz modnych (i modowych) składanek. Pierwsza część albumu to zresztą kompilacja gustownych i przyjemnych dla ucha melodii - "Com Touch" mogłaby się znaleźć na jednej z płyt Prefuse 73 czy jego innego projektu Savath & Savalas, otwierająca zaś całość "Henderson Wrench" to dźwiękowa perełka, której nie powstydziłby się z kolei Bonobo. Najciekawiej na płycie prezentuje się jednak trzyczęściowy utwór "The Pining", który na 10 minut potrafi dosłownie zawładnąć wyobraźnią słuchacza.

Clark czyni wiele, by się przy jego nowych propozycjach nie nudzić - czerpie z folktroniki, alt popu i ambientu, wszystko polewa melancholijnym sosem. Co prawda niekiedy jego starania idą na marne (jak w końcówce - przy "Lysergic Planes", który bardziej pasuje do ścieżki dźwiękowej kolejnej części "Obcego" niż jako zwieńczenie takiej płyty), ale koniec końców "Iradelphic" trzeba pochwalić. Przy tym albumie miło upłynie wam niejeden wieczorny spacer.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: clark