Recenzja

24-05-2012-18:51:24

Drake - "Take Care"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Drake poczynił w ciągu ostatnich kilkudziesięciu miesięcy niesamowity postęp. To już teraz najważniejsza obecnie postać kanadyjskiej muzyki, a wszystko wskazuje na to, że on się dopiero rozkręca.

Już na wstępie warto zaznaczyć jedno. To nie jest płyta hiphopowa. Owszem, jest na niej wiele rapowych elementów, bo Drake w części kawałków rzeczywiście rapuje, ma rapujących gości i podkłady jak najbardziej w tym gatunku, ale tak naprawdę dla twardogłowych fanów hip-hopu są tutaj raptem dwa numery ("Headlines" oraz "Underground King"). Wydawnictwo zdominowały brzmienia R&B oraz delikatne nawiązania do soulu. Kanadyjczyk w większości kawałków śpiewa, a że wokal poprawił znacznie od czasu debiutanckiej płyty, decyzję o nadaniu zestawowi takiego charakteru należy uznać za słuszną. Szczególnie, że artysta wybrał naprawdę świetne, bardzo klimatyczne bity. W większości są to kompozycje spokojne, dość oszczędne (pianino albo klawisze, perkusja, wycofany bas), pozwalające Drake'owi wykazać się od strony wokalnej. Taka koncepcja sprawiła też, że łatwiej nam skupić się na tekstach, a te są naprawdę wysokich lotów. Co prawda muzyk eksploruje właściwie tylko trzy tematy - kobiety, kariera oraz wspominki na temat początków przygody z muzyką i przebijanie się na mainstreamową scenę, ale robi to naprawdę z polotem. Są ciekawe historie, są błyskotliwe skojarzenia, jest solidny materiał do refleksji. A na deser mamy kapitalnych gości. Rihanna doskonale wpasowała się do numeru tytułowego, Rick Ross czy Lil Wayne tylko potwierdzili wysoką formę, a wejścia André 3000 komentować w zasadzie nie trzeba, bo czy ten facet kiedykolwiek zawiódł? Warto też zwrócić uwagę na pana o ksywie The Weeknd, wszakże wiele wskazuje, że za jakiś czas może on podbić światową scenę muzyczną z podobną siłą, co gospodarz albumu.

Nie wiem, czy "Take Care" to już sto procent możliwości Drake'a, ale wiem, że to jeden z najlepszych albumów 2011 roku!

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: drake