Recenzja

21-12-2011-22:00:28

DRC Music - "Kinshasa One Two"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Połączenie współczesnej muzyki europejskiej z afrykańską, a w tle podtekst charytatywny. Było? Było, i to nie raz. Ale nie mam nic przeciwko temu, by było częściej, jeśli ma to wyglądać tak ciekawie, jak w najnowszym projekcie Damona Albarna.

DRC to Demokratyczna Republika Konga. Do stolicy tego kraju, Kinszasy, wybrał się Albarn i na miejscu z grupą tamtejszych muzyków, tworzącą kolektyw DRC Music, przez kilka dni nagrywał piosenki. Następnie zwrócił się do paru uznanych producentów, wśród których byli choćby Dan The Automator i Remi Kabaka Jr. z Gorillaz. Twórcy spoza Afryki dodali do dźwięków z tego kontynentu głównie współczesnej elektroniki. Materiał wydała wytwórnia Warp, a skrecze, loopy i inne ozdobniki w piosenkach są jak wycięte z katalogu tej firmy.

Co uderza w "Kinshasa One Two" to niemal niezauważalna obecność Damona (słychać go wyraźnie w zasadzie tylko w "Hallo"). Anglik z pokorą usunął się na plan drugi, pozostawiając front sceny artystom z Konga oraz zaproszonym do współpracy producentom. Płyta jest w pewnym sensie próbą wtłoczenia afrykańskiej opowieści muzycznej, z gorącymi rytmami, powtarzanymi jak mantry refrenami, w ramy zupełnie innej tradycji. Niemało z nas, myśląc o muzyce z Afryki zapewne ma przed oczami etniczne instrumenty, żwawe tańczenie do dynamicznego perkusyjnego grania, mocne chóralne śpiewy. Tutaj jest inaczej. "Kinshasa…" bardziej niż z radosną afrykańską celebracją kojarzy się z niepokojącą ścieżką dźwiękową.

Można odnieść wrażenie, że muzycy kongijscy włamali się do współczesnego studia nagrań i pobawili się nowoczesnym sprzętem. Nie odmawiam im talentu i umiejętności, lecz na krążku bardziej słyszalny jest wkład oraz wyczucie mistrzów z innego muzycznego świata, pokroju chociażby Dana The Automatora, z Damonem w roli dyrektora artystycznego. Elektroniczne elementy dobrano z dużym wyczuciem. Niezmiennie słyszymy Afrykę, ale nieco inną. Ciekawą, frapującą. To nie jest sztampowa pocztówka z popularnego kurortu, lecz próba dotarcia do korzeni i zaprezentowania ich z innej perspektywy.

Zaskoczenie może być kluczem do zaskarbienia sobie sympatii słuchaczy. "Kinshasa One Two" to zaskoczenie miłe, raczej do słuchania niż zabawy. Do tego ze szczytnym celem w tle, bo dochód ze sprzedaży płyty zasili walczącą z głodem organizację Oxfam. Albumów z muzyką z Afryki Albarn planuje jeszcze kilka. Oby były równie udane, jak pierwszy z serii.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: drc music