Recenzja

05-01-2012-23:34:58

Betty Wright and The Roots - "Betty Wright: The Movie"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Po dziesięciu latach przerwy znów mamy okazję wysłuchać wielkiej Betty Wright. Żeby powrót wypadł okazale, artystka połączyła siły z muzykami The Roots. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, samo wykonanie również bardzo dobre.

Filar filadelfijskiego zespołu, producent i perkusista Questlove, ma już jeden taki eksperyment za sobą. Kilka lat wcześniej pomógł w come-backu Alowi Greenowi, co zostało bardzo wysoko ocenione. Pomysł na połączenie wspaniałego, głęboko zakorzenionego w klasycznym soulu wokalu ze współczesnymi produkcjami wypalił i teraz. "Betty Wright: The Movie" zachwyca elegancją, daje ogromny oddech w świecie plastikowego brzmienia. Dzięki tej płycie możemy sobie przypomnieć, o co chodzi w muzyce. O emocje, o szczerość, o prawdziwą pasję. Owszem, pewne kontrowersje może budzić gościnna obecność chociażby Lil Wayne'a, ale nie należy zapominać, że jest to swoisty rewanż za zaproszenie Wright na świetny album rapera "Tha Carter III". Co najważniejsze, Weezy wcale nie męczy, nie próbuje zdominować "Grapes On A Vine" swoim hedonistycznym podejściem do muzyki. Dobrze też wypadł Snoop Dogg w nader eleganckim "Real Woman", a Joss Stone za sprawą "Whisper In The Wind" wróciła do klasycznego soulu i to w świetnym stylu. Przede wszystkim cieszy jednak dobra forma gospodyni wydawnictwa. Jej głos nic nie stracił ze starego czaru. Poza dwoma-trzema momentami, gdy wydaje się, że Wright nie do końca odnajduje się w trochę nowocześniejszych klimatach, ocenić ją należy naprawdę wysoko. Szkoda jedynie, że mało na płycie szlagierów czystej wody, kawałków, które mogłyby pociągnąć płytę na listach sprzedaży. Zapewne przez to "Betty Wright: The Movie" nie zyskało szerszego rozgłosu.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!