Recenzja

08-03-2012-21:35:13

Meat Loaf - "Hell In A Handbasket"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Tytuł znowu jak z horroru klasy B, ale muzyka trzyma wyższy poziom. Choć nie jest on tak wysoki, jak na płycie "Hang Cool Teddy Bear".

Tym razem potężnej postury artysta nie opowiada nam historii. Stworzył, jak zapewnia, najbardziej osobiste dzieło w karierze (numer "All Of Me" ma silnie osobisty wydźwięk). Dzieło to jednak nierówne. Na którym obok typowych dla Meat Loafa piosenek, jakby wziętych z rockowego musicalu, bogato zaaranżowanych, z dość częstą obecnością fortepianu, wokalu Patti Russo, ładnych chórków (chwilami wręcz gospelowych), pojawiają się mielizny. Artysta osiada na nich parokrotnie.

Nieprzekonujący jest cover nieśmiertelnego hitu "California Dreamin'" The Mamas And The Papas. Te syntetyczne rytmy na początku są wręcz irytujące. Meat Loaf zrobił z tego piosenkę nadającą się do jakiegoś tandetnego serialu. Jakkolwiek by nie cenić faktu, że na tym etapie kariery artysta tego formatu wciąż poszukuje czegoś nowego, niekoniecznie to, co znajduje do niego pasuje. Chodzi o współpracę z raperami, Chuckiem D z Public Enemy i Lil Jonem. Nagrane z nimi kawałki (odpowiednio: "The Good God Is A Woman And She Don't Like Ugly", "Sand In The Storm") raczej nadają się na tzw. strony B. Numer z Lil Jonem ratuje obecność Marca McGratha z nieco zapomnianego Sugar Ray i country'owca Trace'a Adkinsa.

Sporo na albumie innego znaku firmowego Meat Loafa, lekko płaczliwego, lamentującego wokalu i sporej egzaltacji, co bywa nużące ("Another Day", "Blue Sky"). Artysta nie zapomniał na szczęście podkreślić, że jego dusza rockowy i hardrockowy ma kolor. Stąd ostry, i fajny!, numer "Party Of One". Oldschoolowy i trochę folkujący "40 Days", jak również folkująco-bluesująco-hardrockowy "Live Or Die" to również dobre strzały. Jako, że mamy do czynienia z artystą światowego kalibru wszystko jest przygotowane na najwyższym poziomie i świetnie brzmi, za co obok renomowanego Roba Cavallo (m.in. Green Day Dave Matthews Band) odpowiada też Paul Crook, kiedyś koncertujący z Anthrax.

Brakuje mi luzactwa, nieskrępowanej, bezpretensjonalnej radości, która tak pięknie pokolorowała bardzo dobry "Hang Cool Teddy Bear". Tamten materiał łykałem w całości. Najnowsze dzieło Meat Loafa co najwyżej w połowie.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: meat loaf