Recenzja

05-11-2012-20:51:33

Ultraísta - "Ultraísta"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Producent ukrywający się dotąd za plecami Radiohead czy Becka wychodzi z cienia i zaprasza na przejażdżkę w czasie. Z jego zespołem Ultraísta wrócimy do dobrych klimatów lat 90.

Wydawałoby się, że człowiek, który w ostatniej dekadzie XX wieku pracował nad wydawnictwami nie tylko Radiohead, ale i Natalii Imbruglii, Becka, R.E.M. czy Travis, na płycie autorskiej, zamiast powtórki z rozrywki, zaprezentuje nam własną wizję muzyki przyszłości. Abo chociaż da upust swoim altrockowym fascynacjom. Okazuje się jednak, że Nigel Godrich woli pod szyldem Ultraísta dobrze się bawić, aniżeli wyprzedzać na siłę mody i urastać do rangi wizjonera. Z pomocą perkusisty Joeya Waronkera i wokalistki Laury Bettinson "szósty członek Radiohead", jak zwykło się o nim mówić, eksploruje rejony przywołujące na myśl najlepsze lata triphopowych wycieczek i elektronicznych wibracji spod znaku Morcheeby, Lamb, Tricky'ego czy Portishead. Jest w jego nagraniach miejsce i na duszną atmosferę, dreszczyk emocji, jak i uwodzicielskie wokale oraz fuzje rocka, synthpopu oraz śmielszych, tanecznych bitów. I nawet jeśli szału one większego nie robią, docenić należy zespół za wywołanie starych, dobrych duchów, bo czyni to z niezłym wyczuciem, sprawnie operując eklektycznym materiałem. Niektóre nagrania brzmią jak z remikserskiej sesji Radiohead, inne spokojnie mogłyby być nowymi kawałkami Massive Attack, co tylko świadczy o dobrym warsztacie Ultraísty. Inna sprawa, że album kończą dwa świetne remiksy - jeden autorstwa Davida Lyncha, drugi Four Teta. To wiadomość dla tych, którzy nie wierzą we wcześniejszą część tej recenzji.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: ultraísta