Recenzja

26-04-2012-21:32:09

Macy Gray - "Covered"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Mam coraz bardziej graniczące z pewnością przekonanie, że Macy Gray nie ma już pomysłu na swoją karierę. Poprzedni regularny album "The Sellout" był do bólu przeciętny. Najnowsze wydawnictwo, oparte o covery, to może nie gwóźdź do trumny, ale pozycja, która najzwyczajniej w świecie nie powinna się jej przydarzyć.

Płyta "Covered" to przekrój inspiracji artystki, uzupełniony skitami mającymi w zamierzeniu przekazać jej podejście do muzyki, artyzmu, sztuki. Możemy odnaleźć wypowiedź Gray na temat wielkiej Niny Simone, którą wspomina jako zbuntowaną, niepoddającą się opiniom innych mistrzynię wokalu. Możemy wywnioskować, że Macy również ma w nosie opinię krytyków. Nie mam więc większych oporów przed tym, żeby napisać, iż album jest zwyczajnie do bani. Artystka wzięła na warsztat kompozycje rzeczywiście bardzo zróżnicowane, zabiera nas w różne gatunkowe obszary, ale jest jeden wspólny mianownik - praktycznie w każdej interpretacji zalicza wywrotkę. Nie wiem, czy przytłoczyło ją zadanie, czy też oryginały są tak wyśmienite, że samo podejście do nich to strzał w stopę, ale koszmarne "Nothing Else Matters", pozbawione swingu "Here Comes The Rain Again" czy spłaszczone do granic możliwości "Creep" na długo pozostaną w mojej głowie jako przykład tego, jak nie należy robić coverów. Bogiem a prawdą, reszta jest niewiele lepsza, niestety. Złapałem się na tym, że już w połowie albumu czekałem tylko na to, żeby wreszcie się skończył. Końcówka z dobrym "Bubbly" i przyzwoitym "Wake Up" trochę utemperowała moją złość, ale nie na tyle, żeby włączyć "Covered" po raz kolejny. Tak srogiego zawodu się nie spodziewałem. I w sumie już coraz mniej się dziwię, że artystka, która jeszcze dekadę temu sprzedawała miliony płyt, teraz ma problemy ze znalezieniem wydawcy, który zainwestuje większe środki w promocję jej muzyki. Ryzyko finansowej klapy i artystycznej porażki okazuje się za duże.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: macy gray