Recenzja

28-04-2012-20:24:35

Paradise Lost - "Tragic Idol"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

To całkiem szczęśliwa trzynastka dla Paradise Lost. Na płycie o tym numerze pionierzy death/doom/gothic metalu kontynuują marsz w stronę wyznaczoną na albumie "Faith Divides Us - Death Unites Us". Czyli idą w dobrym kierunku. Choć są drobne potknięcia.

Anglicy są już na tym etapie, że ich twórczość nie odnosi się do innych, lecz do tego, co stworzyli wcześniej. Kiedy recenzowałem wspomniany krążek "Faith Divides Us…" uderzyło mnie, że Paradise Lost gra ostro i agresywnie, jak dawno nie. Jakby wracał muzycznie do czasów sprzed komercyjnych sukcesów z lat 90. "Tragic Idol" to płyta również bardzo ostra i podobnie jak poprzednia brzmiąca dość naturalnie, co dziwić nie może, gdyż za produkcję odpowiadał ten sam osobnik, Jens Bogren. I także kłaniająca się w pas przeszłości. Dosyć brudne i nawiedzone riffy atakują nas co chwila, a z niewiele mniejszą częstotliwością wrażają się w uszy jedyne w swoim rodzaju solówki Grega Mackintosha. Bardziej jest doomowo i ostro metalowo niż gotycko. Co na pewno wielu ucieszy.

Gitarzysta lśni na płycie najmocniej. Pomijając riffy i solówki, wskazać warto, że dawno album Paradise Lost nie zaczynał się tak bombowo, jak "Tragic Idol", na którym przez pierwszych kilkanaście minut dostajemy mocarne "Solitary One", genialny "Crucify" oraz "Fear Of Impending Hell". A dalej gorzej nie jest (np. genialny "To The Darkness"). Nick Holmes balansuje często na granicy swoich możliwości wokalnych. Głównie pół śpiewa, pół krzyczy, choć nie zapomina o łagodnym, melodyjnym śpiewie. Znając jego możliwości, na żywo będzie trudno osiągnąć równie dobry efekt jak na płycie. Myślę, że sam zdaje sobie z tego sprawę, więc nie wiem, po co tak szarżuje. Ale teksty ma jak zwykle ciekawe, tym razem ze śmiercią i prawdą w rolach wiodących, z udziałem młodości i niewinności. I tego, że wbrew temu, co wielu myśli, nie wszystko złoto, co się świeci, a tak zwani idole nierzadko kończą żywot tragicznie.

Choć bardzo dobrych numerów na "Tragic Idol" jest sporo, ciężko wskazać taki, który dumnie będzie się prężyć obok paradise'owych klasyków. To po prostu kolejny więcej niż dobry materiał w już blisko 25-letniej karierze grupy i jeden z najlepszych w XXI wieku. W karierze, w której więcej było z drugiego członu tytułu niż z pierwszego. I oby tak zostało.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!