Recenzja

29-07-2012-20:39:42

Hellyeah - "Band Of Brothers"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Do trzech płyt sztuka? Nie zawsze to się sprawdza w muzyce. Ci, którzy czekali na doskonały materiał Hellyeah jeszcze muszą uzbroić się w cierpliwość. Bo trzeci krążek nim nie jest.

"Kiedy jesteśmy razem, wszystko jest OK" - śpiewa Chad Gray w tytułowym kawałku. I faktycznie jest. Dobrze, i tylko dobrze. Nie wspaniale, wybitnie, magicznie. W Hellyeah chyba wielu, w tym piszący te słowa, chciałoby ujrzeć objawienie na metalowej scenie na miarę Pantery, z uwagi na obecność w składzie Vinniego Paula. Choć słychać i czuć, że panowie rozumieją się świetnie, że wspólne muzykowanie sprawia im radość, to nie mają oni charyzmy i umiejętności, aby stworzyć coś więcej ponad solidny, metalowy krążek.

Na trzeciej płycie Hellyeah uderza od razu bardziej soczyste, potężne brzmienie, co zapewne ma związek ze zmianą producenta ze Sterlinga Winfielda na Jeremy'ego Parkera, który w CV ma chociażby Godsmack i Evanescence. Kawałki są w przeważającej mierze mocne, z agresywnymi riffami podbitymi potężnymi bębnami Vinniego. Raz czy dwa mamy momenty uspokojenia z czystymi wokalami i mniej drapieżnymi gitarami (m.in. rockowa ballada "Between You And Nowhere"). Lecz żaden numer nie ma w sobie magicznego pierwiastka, nie sprawia, że przechodzą ciarki, mimowolnie machamy głową. Jest ciężko, siermiężnie, solidnie, dość jednostajnie i po pewnym czasie nużąco.

Album "Stampede" nieśmiało zapowiadał, że Hellyeah jest na dobrej drodze do wspięcia się o szczebelek wyżej na skali jakości mocnego grania. Zespół zaczyna jednak przypominać ucznia, który do szkoły chodzi, zadania odrabia, kłopotów raczej nie sprawia, ale nie ma cech, które wskazywałyby na to, że kiedyś może zajść naprawdę wysoko. Hellyeah to wciąż drugoligowiec. Raczej z górnej niż dolnej połówki tabeli. Jednakże wciąż drugoligowiec.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: hellyeah