Recenzja

19-03-2013-23:32:06

Rotting Christ - "Kata Ton Daimona Eaytoy"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Drugą dziesiątkę studyjnej dyskografii Rotting Christ otwiera wykład Sakisa Tolisa z historii i kultury starożytnej. Nie tylko greckiej. Wykład to z pewnością ciekawy i posłuchania warty.

Uprawnione jest stwierdzenie, że "Kata Ton Daimona Eaytoy" to rozwinięcie pomysłów, które Sakis zawarł na kapitalnym albumie "Aealo", który z kolei był poszerzeniem muzycznego spektrum, jakie znalazło się na "Theogonii". Lider Rotting Christ poszukując inspiracji, sięgnął poza historię swojej ojczyzny, docierając do Sumerów, Inków, a także do Rumunii i Rosji. Tytuły są niczym Wieża Babel. Ale muzycznie płyta jest spójna i o żadnym chaosie, bezładzie mowy absolutnie nie ma. Sakis potrafi naprawdę świetnie na blackmetalowym fundamencie, w którym nie brakuje ładnych melodii, zbudować klimatyczną i interesującą konstrukcję, której obserwacja wiąże się z niesłabnącą przyjemnością.

Sakis konsekwentnie wzbogaca muzykę Rotting Christ o elementy folkowe i ilustracyjne, czyniąc to w sposób wielce przekonujący. Dobiera niemetalowe składniki w odpowiednich proporcjach. "Kata Ton Daimona Eaytoy" to oczywiście płyta osadzona w melodyjnym black metalu, zaś pod względem aury będąca krzyżówką epickości, wściekłości, agresji i brutalności, ale też nostalgii oraz melancholii. Jest chwilami jak motywacyjna pieśń bojowa, ilustracja krwawej potyczki, triumfu, maluje również tajemnicę, niepokój, smutek. Oprócz drapieżnej gitary, Sakis wygrywa piękne melodie z klasycznego heavy rodem, a kompozycje ubarwia mocnym i często pojawiającym się chórem, żeńskim wokalem, klawiszami, piszczałkami, etnicznymi bębnami. Może nie ma tu kompozycji, które porażałyby tak potężnie jak "Fire Death And Fear" i cover "Orders From The Dead" Diamandy Galas z "Aealo", ale płyta i tak zawiera naprawdę sporo znakomitych kawałków. Ciekawa jest wariacja na nieśmiertelny temat Jerry'ego Goldsmitha ze ścieżki do filmu "Omen" w "Grandis Spiritus Diavolos", "Ahura Mazdā-Aŋra Mainiuu", mający znamiona blackowego, transowego hymnu "Χ Ξ Σ" (co przekłada się na"666"), wściekły numer tytułowy z ładnie wplecioną piszczałką, czy "Cine iubeşte şi lasă" z fortepianowym początkiem i niepokojącym żeńskim wokalem, które rozwijają się w miarową pieśń z ważną rolą męskiego chóru, przerywaną przeszkadzajkami i obłąkanym śmiechem.

W XXI wieku Rotting Christ nie tylko, że nie nagrał słabej płyty. Grecki zespół nie stoi w miejscu, rozwija się i próbuje zaskakiwać kolejnymi wydawnictwami. "Kata Ton Daimona Eaytoy" to z całą pewnością zaskoczenie miłe.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!