Recenzja

30-10-2012-22:37:23

Daphni - "Jiaolong"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Po Manitobie i Caribou, wszechstronny producent i multiinstrumentalista Dan Snaith ujawnia swoje kolejne muzyczne alter ego. Uwaga - zapowiadające się jako najlepsze ze wszystkich.

Że to wzięty autor popowo-tanecznych produkcji i zwierzę sceniczne, każdy swój występ z żywym składem wynoszące do rangi niepowtarzalnego widowiska, mieliśmy okazję się przekonać tak na jego dotychczasowych płytach, jak i na żywo – wystarczy choćby wspomnieć znakomity show, jaki pod szyldem Caribou dał kilka lat temu na OFF Festivalu. Ale jak się okazuje, nie regularne koncerty z instrumentalistami, ani zabawy w studiu są obecnie największą rozrywką Snaitha - kanadyjski artysta po zagraniu licznych występów w roli didżeja, zakochał się w klubowej scenerii i atmosferze hedonistycznej, tanecznej zabawy wypełniającej nocne, miejskie lokale. Najnowsze wcielenie Dana - Daphni - to nic innego jak zabawa w pana od płyt, miksów i sampli, tyle że w przeciwieństwie do większości didżej na klubowej arenie, zabawa bardzo osobliwa. Snaith stawia bowiem na w pełni autorską wizję muzyki klubowej - wyraźnie czerpie tak ze swoich wcześniejszych, także alternatywnych dokonań, jak i próbuje nadać klimatom chicagowskiego house'u i techno z Detroit nowego wyrazu. Nieobce mu są rejony afrobeatu ani seksownego funku, a całość ciężko przyrównać do czegokolwiek innego, wydanego w ostatnim czasie na tanecznej scenie. Bije z tego krążka niebywała świeżość, a poszczególne jego fragmenty zaskakują kreatywnością godną jedynie pozazdroszczenia. Nic, tylko się bawić i prosić didżeja o więcej.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: daphni