Recenzja

17-07-2013-23:05:32

New Order - "Live at Bestival 2012"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Na taki kompromis warto pójść w przypadku koncertowego wydawnictwa New Order.

Czy nie byłoby lepiej dostać nową, dobrą płytę manchesterskiej formacji? Oczywiście, że tak. Dostajemy jednak zapis koncertu z minionej trasy bandu, już bez uroczego Petera Hooka za to z materiałem z miernego krążka "Waiting...". I gdzieś do połowy na twarzy słuchacza rysuje się dziwny grymas niedowierzania, rozczarowania i walki z samym sobą, by nie wyłączyć krążka. Co tu dużo mówić, brzmi to dość niemrawo, nawet "Isolation" Joy Division, jakieś płaskie, banalne, nijakie. Brakuje tego rozegrania, głębi, energii. Numery New Order też nieszczególnie porywają, a "Krafty" wręcz wkurza. Wszystko się zmienia, gdy głośników wybrzmiewają pierwsze takty "Bizarre Love Triangle".

Może to kwestia absolutnie doskonałego numeru, tej podskórnej melancholii przebijającej się przez radosne klawisze, ale nagle po prostu wszystko zaczyna się układać. Jeszcze lepiej jest na doskonałym "Perfect Kiss" z pięknym rozbudowanym, zachęcającym do szalonego tańca finałem. No i chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że zestawienie "True Faith" i "Blue Monday" nie ma sobie równych. Gdzieś od połowy New Order skutecznie rozkręca imprezę, której kulminacją jest "Love Will Tear Us Apart".

Widziałam New Order na żywo kilka razy. Mam jednak ze wszystkich tych koncertów dość mgliste wspomnienia (poza tym, że bas na "She's Lost Control" wbił mnie w ziemię). Doskonale pamiętam jednak, że się świetnie bawiłam. Mniej więcej tak jest z płytą "Live at Bestival 2012". Można było pokusić się o lepszą setlistę, poszczególne wykonania raczej nie należą do niezapomnianych, ale po wysłuchaniu całości dochodzimy do wniosku, że się dobrze przy tych dźwiękach bawimy.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: new order