Recenzja

29-01-2014-14:13:40

Angel Haze - "Dirty Gold"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Chociaż 23-letnia artystka urodziła się w Detroit, to karierę zaczęła robić w Nowym Jorku i to z tym miastem się związała. Wiadomo, szanse na wielką karierę są tam nieporównywalnie większe i wydawało się, że wszystko jest naprawdę na dobrej drodze. "Dirty Gold" trochę jednak ten marsz po sławę zwalnia.

Podstawowym problemem związanym z longplayem jest to, że nie pokazuje nam za bardzo, kim jest Angel Haze. Nie daje odpowiedzi czego w jej przypadku możemy oczekiwać w przyszłości. Niby pokazuje jej potencjał, różnorodność, ale od osoby, która niemal wypowiedziała wojnę Azealii Banks o tytuł najlepszej nowej raperki Nowego Jorku, należało oczekiwać więcej. Gdy wsłuchamy się w mocne, poruszające, opowiadające o trudnych relacjach z matką "Black Synagogue", dające również sporo do myślenia "Angel & Airwaves" (temat depresji, myśli samobójczych, uciekania do muzyki jako azylu od tego czarnowidztwa), dostrzegamy osobę po przejściach, która ma sporo do przekazania i umie to zrobić w ciekawy, interesujący dla słuchacza sposób. Czasem ta dojrzałość jest wręcz uderzająca, szczególnie gdy postawimy te kawałki obok znacznie lżejszych tematycznie czy też takich, które opierają się tylko o przechwałki. I chyba przez to nie wiemy tak do końca, czy Angel ma już za sobą etap poszukiwania, czy jest gdzieś w środku tej drogi. I w zasadzie identyczny zarzut możemy postawić, gdy rozprawiamy na temat muzyki. Raz jest electropopowo, prawie jak u Lady GaGi, potem klimaty niebezpiecznie odchodzą w stronę dyskotekowej Nicki Minaj, zahacza też o nowoczesne R&B, żeby na końcu rozruszać nas londyńskimi jazdami w stylu Rudimental. Nie wiem, być może właśnie taki był zamysł artystki, aby na debiucie pokazać się z każdej możliwej strony, ja jednak tego nie kupuję. Gdyby oceniać "Dirty Gold" przez pryzmat pojedynczych kawałków, ocena by była wyższa. Jako longplay niestety swojej roli w pełni nie spełnia. Może i dobrze dla Angel Haze, że wydawnictwo przeszło bez echa, po tym jak zostało na długo przed planowaną premierą wpuszczone do sieci, bo zawsze ma jakieś usprawiedliwienie i może próbować nam wmówić, że chciała coś jeszcze zmienić, poprawić. Tyle że mleko już się rozlało i Azealia Banks ma teraz znacznie łatwiejsze zadanie, bo pobić debiut Haze, wielce trudno być nie powinno.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: angel haze