Recenzja
Merkabah - "Moloch"
Podziel się na facebooku! Tweetnij!O ile potocznie słowo z tytułu raczej pozytywnych konotacji nie wywołuje, o tyle w odniesieniu do muzyki z trzeciego wydawnictwa Merkabah należy wyłącznie w dobrym kontekście je postrzegać. Stołeczny zespół wspiął się na wyższy szczebel swojej sztuki.
Jeśli ktoś lubi taką zabawę, że słuchając stara się namalować sobie w głowie obrazy, które dla samych artystów stanowiły inspiracje, proszę bardzo. Starożytne bóstwo, leżące u podstaw prezentowanej opowieści, i wszystko to, co się z nim wiąże, całkiem nieźle oddaje połączenie post rocka, rocka progresywnego, psychodelii, jazzu, free jazzu i szczypty noise'u ("Hymn"), jakie zastosowali na "Molochu" muzycy. Jeśli uzupełnimy trochę wiedzę o historii starożytnej, przekonamy się, że Moloch dobrych skojarzeń nie budzi. I zło, niepokój, posępność, nieprzewidywalność i okrucieństwo, biją z tego obrazu mocno po uszach.
Można też na osiem instrumentalnych utworów spojrzeć, jak na ścieżkę dźwiękową do odpłynięcia w wyobraźni do innych światów, bóstw, postaci czy czegokolwiek innego. Merkabah posłuży za przewodnika, pokaże ciekawy kierunek, a resztę pozostawi fantazji odbiorcy. Ich muzyka jest jak środek zniekształcający świadomość, na szczęście bez negatywnych skutków ubocznych o podłożu trwałym. Intensywność muzyki Merkabah na "Moloch" jest ogromna. Podkreśla ją bardzo mocna perkusja, silnie wyeksponowany i na freejazzową nutę wariujący saksofon. Gitara tym razem jakby została pozostawiona w roli cichego wspólnika skrupulatnie zaplanowanej przygody, od czasu do czasu mającego coś większego, wyraźniejszego do powiedzenia (na przykład "The King"). Siła ekspresji się zmienia, muzycy ciekawie ją stopniują. Od leciutkich postrockowych przestrzeni, stopniowo przechodzą w spiętrzenia, które są jak amok, kulminacja budowanej transowej atmosfery na różnych tempach i gęstwinie rozmaitych rytmów. Emocjonalnie faluje płyta sinusoidalnie, z tym, że garby wykresu nie są równo poukładane.
Merkabah mówi nam dużo różnych rzeczy bez posługiwania się głosem, a to jest naprawdę duża sztuka. Duch jest w tych dźwiękach, które muszą poruszyć każdego, kto lubi sobie odlecieć przy ciekawej, nie do końca przewidywalnej, muzyce instrumentalnej.