Recenzja

15-04-2014-10:39:54

Thesis - "Z dnia na dzień na gorsze"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Tytuł jakaś partia mogłaby wykorzystać, i niewykluczone, że tak zrobi, podczas kampanii wyborczej wymierzonej w przeciwnika politycznego. Dobrych skojarzeń na pewno nie budzi. Chyba, że odniesiemy go do drugiej płyty warszawskiego Thesis. Która jest świetna.

Tak się składa, że twórczość braci Janka i Jurka Rajkow-Krzywickich śledzę już lat kilkanaście, a zacząłem, gdy oddawali ciekawie hołd Opeth pod szyldem April Ethereal. Ich muzyka zawsze jakoś potrafiła odnaleźć właściwą drogę do mnie oraz zatrzymać mnie przy sobie i nie inaczej jest z tym, co tworzą pod nazwą Thesis. Warto wspomnieć tych, którzy ich wspomagają - wyrazisty wokalista Kacper Gugała, basista Jan Kaliszewski i jego partner w sekcji rytmicznej, bębniarz Paweł Stanikowski. Każdemu z nich w pas się kłaniam za to, że podzielili się ze mną blisko godzinnym dziełem sztuki muzycznej na takim poziomie. "Z dnia na dzień na gorsze" zasługuje na uważne słuchanie i mam nadzieję, że trochę namiesza.

Thesis naprawdę celnie i sugestywnie opisuje to, co tworzy - psychodeliczny progresywny post-rock. Weź Neurosis, Isis, Cult Of Luna, dodaj deczko dysonansów Voivod, eteryczności Anathemy i No-Man, melancholii ze szczyptą agresji à la Porcupine Tree, sięgnij w przeszłość do wczesnych Pink Floydów oraz space rocka i wyciągnij od nich przestrzeń plus psychodeliczny ekstrakt, dopraw tym całość, zatrzymaj się przy ostrej i pokręconej kapeli z saksofonem, choćby Yakuza, ubarwiając nim piosenkę (np. "Dziesięć kłamstw"; gościnnie dmuchał Tadeusz Cieślak z zespołu Sekta Denta). Wtedy mniej więcej otrzymasz to, co kapela zawarła na "Z dnia na dzień na gorsze". Po polsku niełatwo się śpiewa, a jeszcze rzadziej można spotkać kogoś, kto w mowie ojczystej popełnia ciekawe, frapujące, mówiące o czymś teksty (linijka "Sprzedam duszę w dobrym stanie, mało używana, podaj cenę, mi już niepotrzebna jest" - silnie utkwiła mi w pamięci). Drugi krążek Thesis jest jednocześnie pierwszym zaśpiewanym w całości po polsku. Jeżeli liryki mają dalej być na tym poziomie, dla mnie mogą poprzestać na tworzeniu słów w języku polskim. Zwłaszcza, że muzycy chyba nie mają większych złudzeń, co do rodzimego rynku, za dnia tyrają, by rodzinę wyżywić, a okazjonalnie, gdy czas pozwoli, uciekają w muzykę, żeby zapomnieć, iż tu niełatwo się żyje i wiele rzeczy po prostu wk…a. Pięć kompozycji, plus jedna ukryta, o mocno dołującym tekście, windują Thesis bliziutko ścisłego topu szeroko pojętego polskiego grania o progresywnym pochodzeniu. Grupa ma dobre pomysły. Zarówno krótsze kawałki, jak "Ze szkła", jak i kilkunastominutowa suita "Dziesięć kłamstw" są w stanie przyciągnąć nas i utrzymać naszą uwagę do samego końca.

"Nie ma wprawdzie boga, ale niesmak wciąż jest" - to fragment tekstu "Dziesięciu kłamstw". Co do pierwszego, jestem się w stanie zgodzić, zwłaszcza widząc to, co się na świecie dzieje. Ale o niesmaku po przesłuchaniu "Z dnia na dzień na gorsze" mowy nie ma. Parafrazując tytuł, z płyty na płytę Thesis jest coraz lepszym, ciekawszym zespołem. Przekonajcie się sami!

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: thesis