Recenzja

30-04-2014-20:35:18

Chevelle - "La Gárgola"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Chevelle to Amerykanie, więc na pewno znają powiedzenie o nienaprawianiu tego, co nie jest zepsute. Nie dość, że znają, to wcielają je w życie. Dzięki temu w dyskografii przybyła im kolejna bardzo solidna, rockowa płyta.

"La Gárgola" miała premierę w święto wygłupów, czyli 1 kwietnia, ale akcentów komediowych płyta nie posiada. Jest za to zbiorem niezwykle solidnych piosenek, w których królem jest ciężki riff, jego zausznikiem ładne melodie śpiewane przez Pete'a Loefflera, zaś wiernym giermkiem potężnie ładująca sekcja rytmiczna. Joe Baresi kontynuuje współpracę z Chevelle i zespołowi z całą pewnością wychodzi ona na dobre. Akurat ten producent wie doskonale, jak powinien brzmieć ciężki rock oparty na gitarowych riffach i wyrazistych wokalach, co udowodnił choćby w Tool i w Queens Of The Stone Age. Taki "An Island" to numer, który poderwie do machania głową publikę pod każdą szerokością geograficzną.

Chevelle jest z nami już blisko dwie dekady, więc zdążyliśmy się przyzwyczaić do sporego podobieństwa muzyki tria do Tool i Deftones. Jeśli komuś do tej pory ta koligacja przeszkadzała, od "La Gárgola" powinien się trzymać z daleka. Wokal Pete'a w paru momentach brzmi tak, jakby facet terminował u Serja Tankiana. Cóż, taka konwencja. Chevelle trzymają się jej, bo najwyraźniej rola młodszego brata Tool i Deftones triu z Chicago odpowiada. Wyklucza to stworzenie dzieł wielkich, przełomowych, które będą zachwycać pokolenia, absolutnie nie wyklucza tego, że grupę stać na płyty naprawdę solidne, których wielbiciel ostrego rocka znajdzie sporo dla siebie.

"La Gárgola" jest właśnie taką płytą. Do tego mającą świeżość, fajny klimat i energię. Do historii nie przejdzie, ale czas umilić może.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: chevelle