Recenzja

22-09-2014-18:45:07

Slash (featuring Myles Kennedy and The Conspirators) - "World on Fire"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Slash wciąż robi, to co umie najlepiej, gra najprawdziwszego, rasowego rock and rolla.

Sympatycy tenisa wiedzą, że podczas niektórych turniejów, atrakcją są mecze "seniorów". Niekoniecznie są to starsi sportowcy, ale tacy, którzy zakończyli zawodową karierę. Ich mecze wciąż jednak przyciągają tłumy, wiadomo bowiem, że poza poziomem gry nieosiągalnym dla amatorów, widzów czeka też mnóstwo dobrej zabawy. W takich rozgrywkach nie chodzi już o to, by zdobywać nagrody, by być lepszym od innych (choć wiadomo, nikt nie chce być kiepski), ale przede wszystkim, by robić to, co się kocha i sprawiać tym przyjemność innym i sobie. Podobnie jest ze Slashem. Jest on swoistego rodzaju rockandrollowym seniorem. Osiągnął wiele, udowodnił, że jest genialnym gitarzystą, a teraz po prostu cieszy się muzyką.

Nie sposób wyciągnąć inne wnioski po przesłuchaniu "World on Fire", trzeciej solowej płyty gitarzysty i drugiej z Mylesem Kennedym oraz The Conspirators. W osobie wokalisty Alter Bridge, Slash znalazł swojego partnera do debla. Są zawodowcami, rozumieją się znakomicie i przy tym świetnie się bawią. Bez spinania się, na luzie. Wszystko słychać na nowym albumie. Chemię, zamiłowania do prostego rock and rolla i dobrych piosenek. Nikt tu się nie sili na ganianie za nowymi trendami, żyłowanie swych umiejętności, docieranie do coraz to nowych fanów. Ma być soczyście, donośnie, gitarowo i przebojowo. Solidnie, mocno i energicznie. Z pokłonami dla klasycznych zagrywek hard & heavy i tylko czasem z pewnymi eksperymentami. I tak dokładnie jest. Znakomite, chwytliwe refreny, kapitalna dynamika, piękna, selektywna produkcja, rozpędzona perkusja, miękkie gitarowe popisy Slasha i ekspresyjny wokal Kennedy'ego. Na tym krążku nie ma może wybitnych, wgniatających w ziemię kawałków, ale zadziorne "Shadow Life", dzikie "Avalon" czy przypominające Soundgarden "The Unholy" to fantastyczne numery, a całą reszta z powodzeniem nadaje się do dowolnej rozgłośni lubiącej mocniejsze brzmienia.

Jak na "emeryta", Slash jest wciąż świeży i ma młodzieńczą ikrę. Może nie nagrywa już wiekopomnych rockowych hymnów, ale nie musi, bo już to robił. Pozostaje jednak kapitalnym muzykiem, który wie, na czym polega dobra piosenka. Dlatego na jego koncert w Krakowie zapewne przybędzie mnóstwo fanów. By zobaczyć klasowego rockmana, który choć najlepsze lata ma za sobą, nadal wybija się ponad przeciętność.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!