Recenzja

18-01-2015-06:34:24

Fall Out Boy - "American Beauty/American Psycho"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Mam wrażenie, że z każdą kolejną płytą Fall Out Boy są coraz bardziej bezczelni i perfidnie grają na nosie wszystkim, którzy ich krytykują.

Kiedy wydawało się, że nie da się grać jeszcze bardziej bezpośrednio, przebojowo, chwytliwie, a zarazem różnorodnie, oni wydają "American Beauty/American Psycho". Płytę od początku do końca nośną, melodyjną, rytmiczną, z groove'em, a przy tym bez najmniejszych oporów stylistycznie eklektyczną. Bo kto powiedział, że nie można nagrać stadionowej ballady na miarę The Killers ("Centuries" z fajnie wsamplowanym "Tom's Diner" Suzanne Vegi), by po chwili pokłonić się pustynnemu rockowi i klimatom filmów Quentina Tarantino, a jednocześnie przygotować refren, za który Britney Spears oddałaby przynajmniej jednego syna ("Uma Thurman"). Jeśli szukacie soundtracku do wystrzeliwania fajerwerków jest "Irresistible", a do burzenia ścian "Immortals". No i jeszcze wysokooktanowe "Novocaine", przy którym można urządzić sobie bokserski trening.

Jasne, to muzyka dla małolatów, głównie dla dziewczyn, a w szufladce pop-punk, do której Amerykanów wrzucono, punk jest jedynie okrasą. Kapela używa gitar dużo i chętnie, ale równie ochoczo bawi się elektroniką. Przede wszystkim jednak nagrywa superchwytliwe kawałki i nie próbuje udawać, że tak nie jest. Muzycy Fall Out Boy nie robią z siebie buntowników i wściekłych, pełnych gniewu artystów, to kolesie, którzy nagrywają rockowe piosenki do radia i w tej dziedzinie nie mają sobie równych.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!