Recenzja

07-05-2015-22:45:06

Palma Violets - "Danger In The Club"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Polubiliście Palma Violets? Po "Danger In The Club" będziecie ich lubić nadal.

O ile nie przywiązujecie zbyt wielkiej wagi do tak zwanego syndromu drugiej płyty, a od zespołu oczekujecie po prostu, by był sobą, na pewno nowe dzieło rockmanów was nie rozczaruje. Panowie nie siłują się ze sobą, nie próbują przeskoczyć samych siebie. Postawili na to, co sprawdziło się na debiucie - prostotę, bezpośredniość, młodzieńczą werwę. Innymi słowy, bez zmian jest energicznie, zawadiacko, lekko "pijacko".

- W pewnym sensie te piosenki są dużo bardziej złożone, niż cokolwiek, co zrobiliśmy wcześniej - zapowiadał przed premierą wokalista Sam Fryer. - Jednak myślę, że udało nam się zachować poczucie spontaniczności. A także zabawy. Nie sposób się nie zgodzić. "Hollywood (I Got It)", "Girl, You Couldn't Do Much Better On The Beach" to naprawdę solidne kopniaki, na żywo świetnie sprawdzi się także rozedrgane basową energią "Gout! Gang! Go!". Mamy jednak też nieco urozmaicenia, nieśmiałych prób stworzenia czegoś innego. Nieco spokojniejszą naturę Anglicy prezentują w balladowym "The Jacket Song", tytułowy numer kryje w sobie jednocześnie coś z szant i The Doors, "Matador" ma niemal ambicje czegoś mrocznego, co można by równać z "The Ship Song" Nicka Cave'a, a "No Money Honey" to z pewnością najbardziej nietypowa propozycja kapeli. Wszystko jednak odpowiednio przybrudzone, z zamierzeniem "niechlujne", surowe. Jednocześnie naturalne, szczere, melodyjne, rockandrollowe i do bólu wyspiarskie.

Wciąż uważam, że Palma Violets to Championship brytyjskiego, garażowego grania. Nowa płyta "Danger In The Club" awansu do Premier League im nie zapewniła, ale pozycje w swojej klasie powinna umocnić.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!