Recenzja

07-07-2015-22:55:51

Leski - "Splot"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Leski ma ładny pseudonim, ładną okładkę i nagrał ładą płytę. Trochę za ładną.

Kiedyś dziwiłam się, że w kraju, w którym tak popularne jest hasło i piosenka "Chłopak z gitarą", tak mało mamy chłopaków z gitarą. Sytuacja się jednak zmieniła i tzw. songwriterów namnożyło się jak grzybów po deszczu. Ogólnie zjawisko popieram. Takie łagodne, szlachetne, delikatnie melancholijne dźwięki najczęściej są miłe dla ucha. Nie inaczej jest z debiutem Leskiego. "Splot" to rzecz, która gra przyjemnie. Trochę folku, trochę indie, a dla kontrastu mimimalistyczna elektronika oraz barwne, ale nie egzaltowane aranżacje (piękne, głębokie bębny, elegancka trąbka). Dźwięki rodem ze spokojnej angielskiej wsi, surowej Skandynawii czy swojskich polskich gór. Brzmienie organiczne, przestrzenne i krystaliczne. Krótko mówiąc, kwintesencja współczesnej alternatywy.

Paweł Leszoski, jak naprawdę nazywa się Leski, raz jest bardziej pogodny, wędrówkowy ("Kosmonauta"), kiedy indziej klasycznie balladowo-akustyczny ("Bliżej"). Czasem zbliży się do bardziej rockowych terenów, innym razem skłania się raczej ku ambitniejszemu popowi, bywa podskórnie nerwowy, ale i kojący. Jak już wspomniałam jest ładnie. Za ładnie. "Splot" jest zbyt wygładzony, zbyt beznamiętny. Leski ma przyjemny, ciepły głos, ale mało zapamiętywalny, niekoniecznie wyróżniający się. Tym samym jego piosenki przeciekają między palcami. Wpadają jednym uchem, wypadają drugim. Bezapelacyjnie znakomicie sprawdzą się w radiu, na soundtrackach ("Było" zresztą gościło już w "Prawie agaty"), są bowiem szlachetne, eleganckie i nieinwazyjne.

Leski ma talent, ale brakuje mu charakteru, charyzmy, oryginalności. Jest po prostu kolejnym chłopakiem z gitarą. Takich oczywiście nigdy za wiele, ale głowy raczej dla niego nie stracę.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: leski