Recenzja

09-07-2015-22:56:18

Herbert - "The Shakes"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Po serii eksperymentalnych wydawnictw Matthew Herbert powrócił do bardziej przystępnego grania. Nie znaczy to, że nowa płyta, sygnowana Herbert, jest prosta i banalna.

"The Shakes" to skrzący, tętniący zestaw i iście audiofilska pożywka. Króluje rytm, drgania, stukania, tykania i dudnienia. To muzyka tętniąca, wibrująca i pulsująca. Czasem w sposób bezpośredni, gdy artysta wciąga nas w rozklaskany, niemal plemienny świat "Strong", czasem pobudzona jedynie podskórnie, w tle, niczym ciche bicie serca ("Ones"). Chwilami Herbert zbliża się do swego bigbandowego wcielenia (egzotyczne, skrzące od dęciaków "Smart"), kiedy indziej stawia na stonowane, bardziej klimatyczne oblicze (śliczna kołysanka "Warm"). Zawsze jednak mamy do czynienia z koronkową dźwiękową robotą. Mnóstwo niuansów, subtelnych akcentów, niepozornych detali, które składają się na barwny, zachwycający rozmaitymi fakturami materiał. Materiał, co należy podkreślić, ze znakomitymi piosenkami.

"The Shakes" to bowiem nie tylko soniczna orgietka (choć na słuchawkach to dzika rozkosz), ale i wpadające w ucho melodie i pełne wdzięku refreny. Szczególne wrażenie robi pierwsza połowa zestawu, zdecydowanie mocniejsza, bardziej wyrazista, nasycona surową energią. W drugiej części dzieła Herbert stawia raczej na klimat, nieco ambientowe krajobrazy, eteryczne kompozycje ("Even"), a nawet zbudowane na syntetycznych fundamentach soulowe konstrukcje ("Silence").

Taki Herbert zdobył nasze serca. Z jednej strony chirurgicznie podchodzący do warstwy dźwiękowej, z drugiej pamiętający o tym, że słuchanie muzyki ma sprawiać przyjemność. Ambitny, intrygujący, ale nieprzesadzający z artyzmem, sztuką dla sztuki. Potrafiący zmienić prosty, zapętlony rytm w szaleńczy, uzależniający, migoczący i kolorowy utwór.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: herbert