Recenzja

07-08-2015-20:12:39

Amy

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Filmowe biografie muzyków, którzy umarli zbyt młodo, zawsze wzbudzają zainteresowanie. Nie inaczej było tym razem. O filmie Asifa Kapadii mówiło się na długo przed pierwszym pokazem. Tym większe jest jednak rozczarowanie po seansie. Historia wzlotu i upadku Amy Winehouse została przedstawiona po szkolnemu, nie pozostawiając widzowi miejsca na własne refleksje.

Kim była naprawdę Amy Winehouse, która z dnia na dzień stała się ikoną światowej muzyki? Jak odmieniło ją spotkanie z mężczyzną, którego obdarzyła uczuciem silniejszym niż narkotyk? Co ukrywała przed światem? Dlaczego zginęła w tajemniczych okolicznościach w wieku zaledwie 27 lat?

Na te pytania odpowiada Asif Kapadia kilka lat po śmierci wokalistki. W dokumentalnej formie chronologicznie przybliża historię piosenkarki, bezpośrednio wskazując momenty w jej życiu, w których sięgnęła dna. Po seansie widz nie ma wątpliwości, że do śmierci Winehouse doprowadzili ojciec i mąż wokalistki. I właśnie to narzucone, subiektywne podejście do tematu to największa wada filmu. "Amy" to nic innego jak podręcznikowa historia życia i śmierci popularnej piosenkarki.

Obraz Asifa Kapadii to klasyczny dokument biograficzny, który mógłby zostać wyemitowany w wieczornym paśmie telewizyjnym. I chociaż zrezygnowano z "gadających głów", a większość filmu stanowią materiały archiwalne, to "Amy" i tak formalnie jest dziełem schematycznym i prostym.

Oczywiście historia przedstawiona w filmie jest poruszająca i nie brakuje w niej wielu wzruszających, a czasem też zabawnych momentów, dlatego dwie godziny z Amy nie będą czasem straconym. Aczkolwiek nie mogę pozbyć się wrażenia, że o takiej postaci można by opowiedzieć ciekawiej, niż zrobił to Kapadia.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: amy