Recenzja

08-08-2015-23:25:17

Little Boots - "Working Girl"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Little Boots ma wdzięk i klasę, nawet jako pracująca dziewczyna.

rzeci album Angielki to wciąż ta sama muzyczna szuflada. Electro, techno, house, stnthpop, elementy disco a wszystko w dość przyjemnym popowym wydaniu. Płyta Victorii Hesketh, jak naprawdę nazywa się wokalistka, jest osadzona w latach 80. a przede wszystkim 90., i choć do nieustannie reanimowanych dekad nie wnosi nic nowego, brzmi jednocześnie świeżo i retro.

Momentami kojarzy się z Madonną, tą starą, wręcz klasyczną z czasów "Into The Groove" czy "Holiday". Sama artystka przyznaje się natomiast do inspiracji Soul II Soul czy Ace of Bace. Jest w tej muzyce lekkość, jest piosenkowa zgrabność, ale i nieco mroku, melancholii. Nie brakuje dziewczęcego wdzięku, niemniej daleko jej do cukierkowości i ckliwości. Czasem Little Boots przypomina Moloko - wirujące, roztańczone ("Get Things Done" z pulsacją rodem z Giorgio Morodera). Beaty choć zimne, a aranżacje syntetyczne, ciepły głos Angielki skutecznie ogrzewa kompozycje sprawiając, że nie są ostre, agresywne, lecz co najwyżej wyraziste, charakterne (nieco alternatywne "Taset It") i naprawdę wpadające w ucho ("No Pressure", "Paradise", "Heroine").

"Working Girl" to jednak nie tylko udany muzyczny materiał, ale i artystyczny koncept. Całość zbudowana jest wokół tytułowej pracującej dziewczyny, współczesnej kobiety sukcesu, a Victoria w inteligentny, zabawny, ironiczny sposób porusza się po tej tematyce. Do tego dochodzi wizualna otoczka (okładka i klipy). Wszystko to spójne, zmyślnie połączone, konsekwentne, dzięki czemu nowa płyta Little Boots jest czymś więcej niż tylko zestawem popowo-tanecznych utworów nostalgicznie spoglądających w przeszłość.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!