Recenzja

15-10-2015-21:14:49

Sexwitch - "Sexwitch"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Dzika, pierwotna, erotyczna. Nazwa Sexwitch to idealna wskazówka, do tego, czego można spodziewać się na krążku.

Sexwitch to projekt Bat for Lashes, grupy Toy i producenta Dana Careya. Muzycy wzięli na warsztat tradycyjne folkowe piosenki z Iranu, Maroka, Tajlandii i USA. Nie spodziewajcie się jednak folku we współczesnym, polsko/amerykańskim rozumieniu. To powrót do korzeni, do plemiennych zaśpiewów, do kompozycji opartych głównie na rytmie, do nawiedzonych wokaliz wydobywających się z trzewi i przede wszystkim lędźwi.

Natasha Khan, jak naprawdę nazywa się artystka, brzmi jak tytułowa seks-wiedźma. Momentami jest po prostu zmysłowa ("Lam Plearn Kiew Bao"), nierzadko jednak przypomina bliską utraty zmysłów kobietę w erotycznym transie. Jej pełne wzdychań, jęków, postękiwań śpiewanie dopełnione jest tętniącymi, pulsującymi bębnami, złowieszczymi grzechotkami ("Ha Howa Ha Howa"), wijącą się gitarą ("Helelyos"). Nie brakuje egzotycznych, orientalnych elementów ("Kassidat El Hakka"), mrocznych, nawiedzonych dźwięków ("Ghoroobaa Ghashangan"), ale obecny jest także typowo rockowy bas, gitary, także śpiew.

"Sexwitch" to muzyka mistyczna, hipnotyzująca. Jak połączanie Siouxsie Sioux, Kate Bush i Florence Welche z grą Igora Cavalery z Sepultury oraz soundtrackiem do filmu o nowoorleańskich czarownicach odprawiających seanse spirytystyczne na pustyni. Rzecz na pewno nietuzinkowa, mocno dojechana acz w proponowanym wymiarze 6 utworów raczej fascynująca niż dziwaczna. Zaskakująca i wciągająca.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: sexwitch