Recenzja

20-07-2016-01:10:30

Shura - "Nothing's Real"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Shura znalazła się w przygotowanym przez magazyn "The Rolling Stone" zestawieniu 20 nowych brytyjskich twórców, na których należy zwrócić uwagę. Nie tylko przez szacunek do tej medialnej instytucji, nie będziemy się sprzeciwiać.

Na mającą rosyjskie korzenie artystkę naprawdę warto mieć bacznie. Dziewczyna łączy w swej muzyce przyjemne brzmienia i dryg do zgrabnych melodii. Porusza się po syntetycznych, kolorowych, nierzadko pastelowych i migoczących rejonach elektronicznego popu. Tak, czerpie z lat 80., ale robi to z ogromnym wdziękiem i bardzo pomysłowo.

W delikatniejszych, sennych, snujących się momentach, Shura przywołuje skojarzenia z Jessie Ware ("Touch"), z którą zresztą wcześniej współpracowała, ale potrafi też nagrać bardziej klubowe kawałki w stylu dawnej Madonny (świetny disco groove w "Nothing's Real") czy w klimacie Janet Jackson ("Tongue Tied"). Ma też podobny do sióstr Haim dar tworzenia wspaniałych, wokalnych harmonii ("What's It Gonna Be?", "Make It Up"). Jej głos z kolei chwilami ujawnia pewien rockowy pazur, z którego zasłynęła Gwen Stefani ("What Happened To Us?"). Kilka kompozycji w zestawie jak miniatury "(I)" i "(II)", oraz 10-minutowe "The Space Tapes" i "White Light" wskazują ponadto, że Shurę interesują nie tylko ładne piosenki, ale i dźwiękowa przygoda.

"Nothing's Real" nie jest ciosem, nie jest debiutanckim nokautem, głównie z uwagi na eklektyzm i pewne rozproszenie twórczych wizji. Shura pokazuje jednak, że jest zdolną, mającą wiele pomysłów artystką, na którą koniecznie trzeba zwrócić uwagę.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: shura